***W tym
samym czasie, baza***
Perspektywa Niall’a:
Kiedy zadzwoniła do mnie Sopha i powiedziała co się stało od razu wsiadłem w samochód i przyjechałem do biura. Jak tylko wpadłem do biura to zacząłem szukać Emmy. Zobaczyłem chłopaków w centrum dowodzenia więc tam wszedłem i kiedy zobaczyłem Em od razu do niej podbiegłem.
-Nic ci nie jest, jesteś cała?- zasypałem ją pytaniami -Tak jestem cała spokojnie.-odpowiedziała a ja już nie mogłem wytrzymać
-Jak mogłaś pojechać tam, zabroniłem ci a i tak zrobiłaś to. Tak samo było jak pojechałaś po odbiór innej broni tez ci zakazałem a ty swoje. Czy ty w ogóle myślisz?- wykrzyczałem
-Nie możesz i nie masz prawa mi mówi co mam robić. Po pierwsze nie jesteś moim rodzicem a po drugie mam swój rozum i wiem co powinnam robić i jak się zachowywać. Nie mam już 5 lat. Jak coś ci przeszkadza to nikt cię nie trzyma i możesz sobie iść skoro nie odpowiada ci moje zachowanie. Dobrze wierz jak jest i powinieneś zdawać sobie sprawę z tego jakie zagrożenia mogą mnie spotkać przy kupnie czy sprzedaży dragów itp. Skoro sam siedzisz w tym interesie i to nie od wczoraj.-także wykrzyczała na mnie ale tego co powiedziała nigdy bym się nie spodziewał-Jeszcze jedno, jak nie umiesz zaakceptować tego co robię choć powinieneś bo sam robisz dokładnie to samo to wybacz ale nie możemy być razem. Ja nie zrezygnuje z tego co kocham dla kogoś kto nie akceptuje tego. Wybacz i żegnaj.-w tym momencie nie wiedziałem co mam powiedzieć nawet nie mogłem się ruszyć. Po prostu mnie zatkało. Wpatrywałem się w miejsce w którym jeszcze chwile temu stała Emma. To nie może być prawda.
Perspektywa Emmy:
Wybiegam z domu jak najszybciej, nie mogłam patrzeć na Niall’a. Nie teraz. Usiadłam na schodach i nie miałam już siły powstrzymywać tych łez. Płynęły ona teraz swobodnie o moich polikach jak wodospad. Rose w szpitalu walczy o życie a on ma jeszcze czelność na mnie naskakiwać i wyrzygiwać mi co zrobiłam źle. Po jakimś czasie poczułam czyjąś dłoń na plecach miałam nadzieje, że to Niall. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Liam’a.
-Mogę się dosiąść?- zapytała nie pewnie, ja jedynie pokiwałam głową na tak.- Nie powinienem wtrącać się w wasze sprawy ale… każdy z was ma trochę racji w tym co mówił. Niall chciał cię chronić przed tym co się zbliża i dlatego cię ograniczał i tyle ci zabraniał. Kocha cię i nie wyobraża sobie życia bez ciebie. Widziałem, że zaczyna przeginać z tą ochroną i powiedziałem mu ale on mnie olał i nie chciał słuchać. Sam zabroniłem Sophi kilku rzeczy ponieważ boje się o nią ale nie zamykam jej w klatce jak chciał to zrobić on.-powiedział a ja poczułam się źle z tym co zrobiłam ale juz nie mogłam tak dalej to za bardzo mi przeszkadzało i wiedziałam, że musze postąpić drastycznie bo inaczej to niemiałoby żadnego skutku.
-Rozumiem, że o mnie boi ale są pewne granice których nie powinno się przekraczać a on to zrobiła. Musiałam tak postąpić bo do niego to inaczej by to nie dotarło. Pewnie teraz cierpi ale ja też cierpię. Nie chciałam aby tak to się zakończyło ale musiałam.-powiedziałam a kolejne łzy opuściły moje oczy. Liam mnie przytulił i zaczął uspokajać a ja w tym momencie jeszcze bardziej się rozpłakałam.
-Choć zawiozę cię do domu. Wszyscy jesteśmy zmęczeni i wykończeni po tym co się stało. Powinnaś odpocząć i ochłonąć trochę. Jak coś będę wiedział to na pewno cię powiadomię.- powiedział kiedy wsiadaliśmy do auta
Perspektywa Niall’a:
Kiedy zadzwoniła do mnie Sopha i powiedziała co się stało od razu wsiadłem w samochód i przyjechałem do biura. Jak tylko wpadłem do biura to zacząłem szukać Emmy. Zobaczyłem chłopaków w centrum dowodzenia więc tam wszedłem i kiedy zobaczyłem Em od razu do niej podbiegłem.
-Nic ci nie jest, jesteś cała?- zasypałem ją pytaniami -Tak jestem cała spokojnie.-odpowiedziała a ja już nie mogłem wytrzymać
-Jak mogłaś pojechać tam, zabroniłem ci a i tak zrobiłaś to. Tak samo było jak pojechałaś po odbiór innej broni tez ci zakazałem a ty swoje. Czy ty w ogóle myślisz?- wykrzyczałem
-Nie możesz i nie masz prawa mi mówi co mam robić. Po pierwsze nie jesteś moim rodzicem a po drugie mam swój rozum i wiem co powinnam robić i jak się zachowywać. Nie mam już 5 lat. Jak coś ci przeszkadza to nikt cię nie trzyma i możesz sobie iść skoro nie odpowiada ci moje zachowanie. Dobrze wierz jak jest i powinieneś zdawać sobie sprawę z tego jakie zagrożenia mogą mnie spotkać przy kupnie czy sprzedaży dragów itp. Skoro sam siedzisz w tym interesie i to nie od wczoraj.-także wykrzyczała na mnie ale tego co powiedziała nigdy bym się nie spodziewał-Jeszcze jedno, jak nie umiesz zaakceptować tego co robię choć powinieneś bo sam robisz dokładnie to samo to wybacz ale nie możemy być razem. Ja nie zrezygnuje z tego co kocham dla kogoś kto nie akceptuje tego. Wybacz i żegnaj.-w tym momencie nie wiedziałem co mam powiedzieć nawet nie mogłem się ruszyć. Po prostu mnie zatkało. Wpatrywałem się w miejsce w którym jeszcze chwile temu stała Emma. To nie może być prawda.
Perspektywa Emmy:
Wybiegam z domu jak najszybciej, nie mogłam patrzeć na Niall’a. Nie teraz. Usiadłam na schodach i nie miałam już siły powstrzymywać tych łez. Płynęły ona teraz swobodnie o moich polikach jak wodospad. Rose w szpitalu walczy o życie a on ma jeszcze czelność na mnie naskakiwać i wyrzygiwać mi co zrobiłam źle. Po jakimś czasie poczułam czyjąś dłoń na plecach miałam nadzieje, że to Niall. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Liam’a.
-Mogę się dosiąść?- zapytała nie pewnie, ja jedynie pokiwałam głową na tak.- Nie powinienem wtrącać się w wasze sprawy ale… każdy z was ma trochę racji w tym co mówił. Niall chciał cię chronić przed tym co się zbliża i dlatego cię ograniczał i tyle ci zabraniał. Kocha cię i nie wyobraża sobie życia bez ciebie. Widziałem, że zaczyna przeginać z tą ochroną i powiedziałem mu ale on mnie olał i nie chciał słuchać. Sam zabroniłem Sophi kilku rzeczy ponieważ boje się o nią ale nie zamykam jej w klatce jak chciał to zrobić on.-powiedział a ja poczułam się źle z tym co zrobiłam ale juz nie mogłam tak dalej to za bardzo mi przeszkadzało i wiedziałam, że musze postąpić drastycznie bo inaczej to niemiałoby żadnego skutku.
-Rozumiem, że o mnie boi ale są pewne granice których nie powinno się przekraczać a on to zrobiła. Musiałam tak postąpić bo do niego to inaczej by to nie dotarło. Pewnie teraz cierpi ale ja też cierpię. Nie chciałam aby tak to się zakończyło ale musiałam.-powiedziałam a kolejne łzy opuściły moje oczy. Liam mnie przytulił i zaczął uspokajać a ja w tym momencie jeszcze bardziej się rozpłakałam.
-Choć zawiozę cię do domu. Wszyscy jesteśmy zmęczeni i wykończeni po tym co się stało. Powinnaś odpocząć i ochłonąć trochę. Jak coś będę wiedział to na pewno cię powiadomię.- powiedział kiedy wsiadaliśmy do auta
~***~
Kiedy weszłam do domu od razu pobiegłam do pokoju i rzuciłam się na moje kochane łóżeczko. Spojrzałam na zdjęcie moje i Nialla jak byliśmy na wyjeździe całą paczką nad jeziorem to tam zapytał się mnie o to czy zostanę jego dziewczyną. Teraz wszystkie wspomnienia, każda rzecz czy czynność będą mi o nim przypominać a to będzie jeszcze bardziej boleć. Nie dam rady tak muszę coś z tym zrobić.
Perspektywa Mark’a:
-Panie
doktorze co z Rose, jak ona się czuje i co z dzieckiem?- zapytałem od razu jak weszliśmy
do gabinetu
-Proszę usiąść. Pańska córka, żyje ale jest w farmakologicznej aby jej stan mógł się poprawić. Niestety dziecka nie zdołaliśmy uratować ale ono uratowało swoją matkę. Gdyby nie to, że Rosemarie była w ciąży obrażenia byłyby o wiele większe i moglibyśmy jej w ogóle nie uratować. Dziecko zmniejszyło obrażenia i ich rozległość. Przykro mi bardzo.-powiedział lekarz a ja nie mogłem w to uwierzyć, spojrzałem na Lou były widać, że jest załamy z tego powodu. Jego pierwsze tak wyczekiwane dziecko umarło jeszcze przed narodzinami.
-Czy można wejść do Rose? –zapytał
-Dzisiaj jest to nie możliwe ale w przeciągu dwóch dni jak jej stan się poprawi to na pewno. Przepraszam panów ale musze iść zobaczyć co u pacjentów. Gdyby mieli panowie jakiekolwiek pytania to proszę dzwonić lub przyjść.-odpowiedział i podał mi wizytówkę u wyszliśmy z pokoju. Lekarz pokazał nam jeszcze gdzie leży Marie i udał się do pacjentów. Kiedy tak parzyłem na nią była taka spokojna i nic nie wskazywało na to co miało miejsce kilka godzin temu. Widziałem jak Louis powstrzymuje emocje, podszedłem do niego bo nie mogłem patrzeć jak się męczy.
-Daj upust emocją i nie masz się czego bać to nie jest wstyd okazywać uczucia nawet takim osobom jak my.-wyznałem i przytuliłem go jak własnego syna za którego go uważałem. Staliśmy tam jeszcze z kilka minut i pojechaliśmy powiadomić wszystkich jak się ma sytuacje a po za tym musiałem im powiedzieć i naprowadzić na dobrą drogę po tym co się stało bo nie sądzę aby nie byli spragnieni zemsty za to. Powiadomiłem już Alce co z Ro i podkoloryzowałem trochę niech się pocieszy z tego co osiągnęła. Nawet nie zdaje sobie sprawy, że za jakiś czas może znaleźć się za kratami już na wiele, wiele lat.
-Proszę usiąść. Pańska córka, żyje ale jest w farmakologicznej aby jej stan mógł się poprawić. Niestety dziecka nie zdołaliśmy uratować ale ono uratowało swoją matkę. Gdyby nie to, że Rosemarie była w ciąży obrażenia byłyby o wiele większe i moglibyśmy jej w ogóle nie uratować. Dziecko zmniejszyło obrażenia i ich rozległość. Przykro mi bardzo.-powiedział lekarz a ja nie mogłem w to uwierzyć, spojrzałem na Lou były widać, że jest załamy z tego powodu. Jego pierwsze tak wyczekiwane dziecko umarło jeszcze przed narodzinami.
-Czy można wejść do Rose? –zapytał
-Dzisiaj jest to nie możliwe ale w przeciągu dwóch dni jak jej stan się poprawi to na pewno. Przepraszam panów ale musze iść zobaczyć co u pacjentów. Gdyby mieli panowie jakiekolwiek pytania to proszę dzwonić lub przyjść.-odpowiedział i podał mi wizytówkę u wyszliśmy z pokoju. Lekarz pokazał nam jeszcze gdzie leży Marie i udał się do pacjentów. Kiedy tak parzyłem na nią była taka spokojna i nic nie wskazywało na to co miało miejsce kilka godzin temu. Widziałem jak Louis powstrzymuje emocje, podszedłem do niego bo nie mogłem patrzeć jak się męczy.
-Daj upust emocją i nie masz się czego bać to nie jest wstyd okazywać uczucia nawet takim osobom jak my.-wyznałem i przytuliłem go jak własnego syna za którego go uważałem. Staliśmy tam jeszcze z kilka minut i pojechaliśmy powiadomić wszystkich jak się ma sytuacje a po za tym musiałem im powiedzieć i naprowadzić na dobrą drogę po tym co się stało bo nie sądzę aby nie byli spragnieni zemsty za to. Powiadomiłem już Alce co z Ro i podkoloryzowałem trochę niech się pocieszy z tego co osiągnęła. Nawet nie zdaje sobie sprawy, że za jakiś czas może znaleźć się za kratami już na wiele, wiele lat.