sobota, 17 grudnia 2016

Rozdział 16 " Szanujmy to co mamy bo możemy to stracić"

Narracja trzecioosobowa
Gdyby ktoś z zewnątrz na to popatrzył to uznałby to za wielki chaos ale tak na prawdę każdy znał swoje zadanie i wykonywał je jak najlepiej. To dzisiaj był ten dzień, dzisiaj dla kilku osób wszystko miało się zakończ a dla innych dopiero zacząć. Wszystko już dopięte na ostatni guzik. Jeden z najważniejszych ludzi w mieście jak nie w kraju miał zginąć to właśnie on poświęci swoje życie aby ratować najbliższych. Największy z bossów narkotykowych w całej Anglii.

Właśnie wracał z biura do rodziny aby spędzić w ich gronie miło resztę dnia. Nagle znad przeciwka wyjechał czarny Suv z którego zaczęto do niego strzelać. Został postrzelony i w skutek tego utracił panowanie nad autem, które wpadło do rzeki. Auto z którego strzelali odjechało w przeciwną stronę zostawiając wrak auta.

***3 godziny później; 25.10.2014r.***

-Godzinę temu w rzece zostało
znalezione ciało Marka Williams’a. Największego w kraju producenta aut terenowych. Nie znane są przyczyny wypadku oraz śmierci ale będziemy państwa informować na bieżąco.- powiedziała prezenterka. Rose która właśnie wychodziła z kuchni i usłyszała te wiadomości upuściła talerze i zemdlała na szczęście Louis był obok i w porę ją złapał.
-Josh przynieś szybko wodę.- krzyknął do chłopca, który był tak sparaliżowany, że nie wiedział co na robić.- Rose proszę cie ocknij się, słońce mówię do ciebie.- w tym samym momencie Jo przyniósł wodę.
-Co się stało Lou?- zapytała Rose
-Zemdlałaś kiedy usłyszałaś wiadomości…
-To nie może być prawda, proszę powiedz mi, że to tylko sen z którego zaraz się obudzę!!!- krzyczała a łzy leciały jej strumieniami
-Louis to znaczy, że nasz tata nie żyje?- zapytał Josh który nadal stał koło nich
-Idź po ciocią dobrze.-odezwał się Tommo a chłopiec posłusznie wykonał polecenie, brunet podniósł Ro i przeniósł na sofę gdy do salonu weszła jego mama
-Co się stało, po co mnie wołałeś?- zapytała gdy weszła do salonu
-Mark miał wypadek i nie żyje, będzie trzeba powiedzieć o tym dzieciom a Rose nie jest w stanie. Podejrzewam, że ktoś go zamordował.- wyznał i spojrzał na załamana dziewczynę- Kochanie będzie dobrze zajmę się wami wszystkimi tak jak zrobiłby to Mark. Nie pozwolę was skrzywdzić i znajdę tych co to zrobili. Mamo zostaniesz z nią a ja pójdę do dzieci i z nimi porozmawiam, dobrze?- powiedział i podniósł się z sofy
-Idź, ja z nią zostanę.- odpowiedziała Jey

Joshz El siedzieli razem w pokoju i czekali na jakikolwiek znak od któregoś z dorosłych. Po między nimi panowała cisza, bali się odezwać ale wiedzieli, że coś złego się stało. Kiedy przytulali się do pokoju spokojnie wszedł Louis i usiadł na łóżku, dzieci od razy spojrzały na niego.
-Podejdźcie tutaj do mnie.- jak poprosił tak zrobiły, wziął Elizabeth na kolana z Josh usiadł obok nie na łóżku.- Muszę wam powiedzieć coś ważnego.-wyznał
-Coś stało się tacie prawda?- zapytał chłopiec
-Wasz tata miał wypadek…
-Ale wyjdzie z tego i wróci do nas tak jak Rose?- przerwała mi El
-Niestety nie słońce. Przykro mi wam o tym mówić ale niestety muszę wam to powiedzieć. Wasz tata nie przeżył tego wypadku ale na pewno patrzy teraz na was z góry i na pewno jest z was dumny. Teraz jest w lepszym miejscu.
-Nasz tata jest tam gdzie tata Rose, prawda?- zapytała dziewczynka
-Na pewno. Chodżcie do cioci i Ro.- odpowiedził i razem wyszli z pokoju.

*** tydzień później, 1.11.2014r.***

Wszyscy ubrani na czarno w kaplicy podczas mszy pogrzebowej. W pierwszej ławce siedzi Louis z Rose i dziećmi o raz rodzice Marka i dziadkowie dziewczyny. Nie pojawiła się matka dzieci po mimo powiadomienia jakie wysłano do niej.  Policja potwierdziła przypuszczenia Louis’a i prowadzi dochodzenie poszukując sprawców. Najbliżsi wspierają dzieci mężczyzny i pomagając im pozbierać się po tak dużej stracie. Najmłodsze dzieci są pod opieką psychologa aby mogły pogodzić się i zrozumieć to co się wydarzyło w ich życiu kilka dni temu. Rose po mimo kategorycznych zakazów Lou wróciła na teren.

                                                                   ~***~

Wybaczcie mi nieobecność i długość rozdziału ale szkoła całkowicie mnie pochłonęła i nie mam za bardzo czasu na pisanie nad czym bardzo ubolewam. Mam nadzieje, że rodził się podobał i do zobaczenie w następnym