Perspektywa Sophi:
Postanowiliśmy z dziewczynami spędzić trochę czasu razem bo ostatnio nie było jak. Każda z nas była zajęta swoimi sprawami. Emma ogarniała dokumenty dla Lou odnośnie jakiś zakupów dla firmy, Rosę była zajęta szukaniem nauczycieli do swojej szkoły i w ogóle ogarnianiem jej i wszystkiego co z nią związane plus jeszcze planuje przeprowadzkę z Lou i dzieciakami do nowego domu. Kate przyuczała się do pewnych rzeczy, dostała w końcu broń i musiała nauczyć się ją obsługiwać. Ja postanowiłam zabrać się za po tajemne planowanie ślubu Lou i Rose na zlecenie głównego sprawcy tego zamieszania.
-No to co pizza, jakieś filmy i butelką wina.- powiedziałam gdy już pojawiły się wszystkie dziewczyny
-Ja co najwyżej zadowolić się mogę jakim sokiem czy czymś.- odpowiedziała Rosę
-Spokojnie przewidziała to i dla ciebie też coś mam.
-Liam kocie gdzie ty jesteś, nie słyszę cię.- powiedziałam kiedy zadzwoniłam do niego sprawdzić co porabiają z chłopakami-Jakie wyścigi, o czym ty mówisz. Podobno z tym skończyliście?
-Sophie spokojnie, to sytuacja awaryjna, będzie dobrze, Louis to wygra. Jestem tego pewien.- odpowiedział pełen spokoju kiedy ja byłam okropnie zła
-Powiedz mi gdzie jesteście i przyjedziemy. Nie chce słyszeć sprzeciwu.- uprzedziłam go za nim zdążył coś powiedzieć
-Jesteśmy przy drodze wylotowej z Doncaster w stronę Blaxton.- w jego głosie słychać było zrezygnowanie
-Będziemy za 10 minut.- dodała i rozłączyłam się
-Co się dzieje, jakie wyścigi?- odezwała się Kate
-Louis bierze udział w wyścigu. Jedziemy tam, za 5 minut w aucie.- powiedziałam i poszłam po swoje rzeczy i kluczyki do auta.
Perspektywa...:
Jak dobrze, że mam dobry dostęp do towaru i mogę w każdej chwili go wziąć i nikt nie będzie mnie o to podejrzewać. Skoro od ponad roku nic nie wykryli to teraz tym bardziej. Fakt może i jestem uzależniony ale nie biorę dużo i tylko w tedy gdy muszę odreagować wszystkie sprawy.
Perspektywa Louis:
Może i Kat jest już w naszych szeregach ale jest córką policjanta a to może nam przysporzyć dużych problemów. Zleciłem kilku osobą aby ją obserwowały i zdawały mi relacje z tego. Dzisiaj organizujemy wyścigi i mam złe przeczucia. Od jakiegoś czasu dostaję pogróżki, że w końcu to wszystko się skończy a ja będę nikim.
-No to co pizza, jakieś filmy i butelką wina.- powiedziałam gdy już pojawiły się wszystkie dziewczyny
-Ja co najwyżej zadowolić się mogę jakim sokiem czy czymś.- odpowiedziała Rosę
-Spokojnie przewidziała to i dla ciebie też coś mam.
-Liam kocie gdzie ty jesteś, nie słyszę cię.- powiedziałam kiedy zadzwoniłam do niego sprawdzić co porabiają z chłopakami-Jakie wyścigi, o czym ty mówisz. Podobno z tym skończyliście?
-Sophie spokojnie, to sytuacja awaryjna, będzie dobrze, Louis to wygra. Jestem tego pewien.- odpowiedział pełen spokoju kiedy ja byłam okropnie zła
-Powiedz mi gdzie jesteście i przyjedziemy. Nie chce słyszeć sprzeciwu.- uprzedziłam go za nim zdążył coś powiedzieć
-Jesteśmy przy drodze wylotowej z Doncaster w stronę Blaxton.- w jego głosie słychać było zrezygnowanie
-Będziemy za 10 minut.- dodała i rozłączyłam się
-Co się dzieje, jakie wyścigi?- odezwała się Kate
-Louis bierze udział w wyścigu. Jedziemy tam, za 5 minut w aucie.- powiedziałam i poszłam po swoje rzeczy i kluczyki do auta.
Perspektywa...:
Jak dobrze, że mam dobry dostęp do towaru i mogę w każdej chwili go wziąć i nikt nie będzie mnie o to podejrzewać. Skoro od ponad roku nic nie wykryli to teraz tym bardziej. Fakt może i jestem uzależniony ale nie biorę dużo i tylko w tedy gdy muszę odreagować wszystkie sprawy.
Perspektywa Louis:
Może i Kat jest już w naszych szeregach ale jest córką policjanta a to może nam przysporzyć dużych problemów. Zleciłem kilku osobą aby ją obserwowały i zdawały mi relacje z tego. Dzisiaj organizujemy wyścigi i mam złe przeczucia. Od jakiegoś czasu dostaję pogróżki, że w końcu to wszystko się skończy a ja będę nikim.
-Liam auto gotowe już?- Zapytałem wchodząc do garażu
-Jak w najlepszym stanie. Sam dopilnowanie wszystkich przeróbek.
-Trasa już obstawiona, sprawdziliście wszystko?- dopytywałem, lubię mieć wszystko pod kontrolą i pewność dobrze wykonanej roboty.
-Trasa już obstawiona, sprawdziliście wszystko?- dopytywałem, lubię mieć wszystko pod kontrolą i pewność dobrze wykonanej roboty.
-Brakuje tam tylko nas. Wszystko jest już gotowe zadbałem o wszystko.-dodał i wsiedliśmy do auta
Gdy dojechaliśmy na miejsce było już dużo ludzi no i oczywiście mój przeciwnik. Wiedziałem, że tym razem nie mogę popełnić najmniejszego błędu bo może mnie to wiele kosztować. Nie kiedy wszystko zależy ode mnie i to ja jestem głową rodziny.
-Liam przygotuj wszystkich zaraz zaczynamy.- powiedziałem i wysiadłam z auta idą w stronę mojego ferrari 458. Podchodząc Harry rzucił w moją stronę kluczyki, przywitał się i poklepał aby dodać otuchy. Wszyscy wiedzieli, że to jest nasze być albo nie być i to zależy ode mnie czy dalej będziemy rządzić tym terenem czy będziemy musieli się wynieść, ale ja tak łatwo nie po puszcze i nie poddaje się tylko dlatego, że jakimś pożal się boże małolatą zachciało wejść na nasz teren i zadrzeć z nami. Wsiadłem do auta i ruszyłem w stronę startu gdzie już czekał mój przeciwnik.
Perspektywa Liam:
Staliśmy z całą grupą przy linii startu. Niestety kiedy dziewczyny dowiedziały postanowiły przyjechać na miejsce. Nie byłem z tego zadowolony i kazałem reszcie ich pilnować kiedy ja będę nawigował Lou.
-Louis pamiętaj, że jak coś będzie nie tak to od razu dawaj znać abym mógł w porę zareagować, jasne.- powiedziałem do słuchawki
-Stary nie pierwszy raz już jadę w wyścigu, wiem co mam robić.- odpowiedział i ruszyli
Wchodził gładko w każdy zakręt i był na prowadzeniu. Dziewczyny cały czas piszczały ze strachu co zaczynało po woli irytować już mnie. Jak również z takiego powodu nigdy ich nie braliśmy na wyścigi choć jeśli już były z nami to z reguły siedziały w aucie i nie wychodziły do póki nie przyszliśmy po nie. Zostały mu już tylko dwa zakręty i nagle usłyszeliśmy syreny co oznaczało tylko jedno- gliny.
-Lou jest problem mamy ogon spierdzielaj gdzieś się ukryć a my spadamy do bazy.-powiedziałem mu przez słuchawkę i rozłączyłem się- Zabierzcie szybko dziewczyny, nie mogą nas złapać.- krzyknąłem i sam zabrałem Sophie do auta i ruszyłem z piskiem.
-Li kochanie co się stało?-zapytała przestraszona
-Ktoś wezwał policje i musimy się szybko ewakuować.- wytłumaczyłem i skręciłem na drogę prowadzącą do naszej bazy. Otworzyłem bramę i wjechałem do garażu, byli już wszyscy prócz Tomma co mnie trochę zdziwiło.
-Louis to ty?- usłyszałem głos Rose kiedy tylko otworzyłem drzwi
-Nie, to tylko ja i Sophia. Dzwoniliście do niego? Zazwyczaj to on na nas czeka a nie my na niego po takim czymś.- powiedziałem i usiadłem na sofie
-Dzwoniłem ale włącza się poczta głosowa.- odparł Niall
-A co jeśli mu się coś stało? Liam trzeba go szukać, nie mógł tak zapaść się pod ziemię.- powiedział Ro i poderwała się z fotele
-Spokojnie nic mu za pewne nie jest, pewnie gdzieś się schował przed glinami i zaraz będzie.
-Kate ty mała żmijo, gdzie jesteś!!!
- Oho wrócił i jest cały- dodał Harry gdy tylko go usłyszeliśmy
-My ci zaufaliśmy, przyjęliśmy do rodziny a ty nas sabotażujesz. Nie spodziewałam się tego po tobie.
-Ale o co ci chodzi Lou, ja nic nie zrobiłam złego, zawsze robię to co mówisz.- powiedziała w obronie i podniosła ręce w tym geście
-To niby kto zadzwonił po gliny jak nie ty? Sprawdziłem monitoring, dziwny zbieg okoliczności, że rozmawiałaś przez telefon i kiedy skończyłaś kilka minut później pojawiły się gliny? Myślałem, że można ci zaufać ale jednak się myliłem. Radzę opuścić ci ten dom w tej chwili za nim ja ci pomogę, nawet nie próbuj pokazywać mi się na oczy już nigdy więcej. Lepiej dla ciebie jeśli nie wejdziesz mi już w drogę.- powiedział i wskazał palcem drzwi wyjściowe
-Louis co ty gadasz, chyba siebie nie słyszysz? Po co miała by to robić? Opamiętaj się za nim popełnisz błąd który może cię dużo kosztować.- odparł Zayn i wstał razem z Kate i poszedł w stronę wyjścia
-To ty lepiej opamiętaj się z kim jesteś za nim będzie za późno. Jeśli cokolwiek wycieknie na nasz temat do glin i zaczną się nami interesować to jesteś na pierwszym miejscu podejrzanych, pamiętaj.-wyznał i poszedł na górę.
Perspektywa Kate:
Jak Louis mógł pomyśleć, że to ja doniosłam gliną, odeszła na bok aby odebrać telefon bo dzwoniła mama aby przekazać mi, że wychodzą z tatą na kolację do znajomych i będę sama. To czysty zbieg okoliczności. Muszę mu udowodnić, że jestem nie winna choć by nie wiem co.
-Zayn wierzysz Louis'owi?- zapytałam kiedy wychodziliśmy z budynku
-To, że twój tata jest gliną to nie znaczy, że ty jesteś jego szpiegiem w naszych szeregach. Jak opadną emocje to pogadam z nim ale proszę cie o jedno, pod żadnym pozorem nie wchodź mu teraz w drogę.- odpowiedział i przytulił mnie
-Zostaniesz dzisiaj u mnie na noc?-zapytałam nie pewnie
-Mogę zostać, a co twoi rodzice na to?
-Idą na kolacje i jestem sama w domu.-odpowiedziałam i czekałam na jego reakcje
Gdy dojechaliśmy na miejsce było już dużo ludzi no i oczywiście mój przeciwnik. Wiedziałem, że tym razem nie mogę popełnić najmniejszego błędu bo może mnie to wiele kosztować. Nie kiedy wszystko zależy ode mnie i to ja jestem głową rodziny.
-Liam przygotuj wszystkich zaraz zaczynamy.- powiedziałem i wysiadłam z auta idą w stronę mojego ferrari 458. Podchodząc Harry rzucił w moją stronę kluczyki, przywitał się i poklepał aby dodać otuchy. Wszyscy wiedzieli, że to jest nasze być albo nie być i to zależy ode mnie czy dalej będziemy rządzić tym terenem czy będziemy musieli się wynieść, ale ja tak łatwo nie po puszcze i nie poddaje się tylko dlatego, że jakimś pożal się boże małolatą zachciało wejść na nasz teren i zadrzeć z nami. Wsiadłem do auta i ruszyłem w stronę startu gdzie już czekał mój przeciwnik.
Perspektywa Liam:
Staliśmy z całą grupą przy linii startu. Niestety kiedy dziewczyny dowiedziały postanowiły przyjechać na miejsce. Nie byłem z tego zadowolony i kazałem reszcie ich pilnować kiedy ja będę nawigował Lou.
-Louis pamiętaj, że jak coś będzie nie tak to od razu dawaj znać abym mógł w porę zareagować, jasne.- powiedziałem do słuchawki
-Stary nie pierwszy raz już jadę w wyścigu, wiem co mam robić.- odpowiedział i ruszyli
Wchodził gładko w każdy zakręt i był na prowadzeniu. Dziewczyny cały czas piszczały ze strachu co zaczynało po woli irytować już mnie. Jak również z takiego powodu nigdy ich nie braliśmy na wyścigi choć jeśli już były z nami to z reguły siedziały w aucie i nie wychodziły do póki nie przyszliśmy po nie. Zostały mu już tylko dwa zakręty i nagle usłyszeliśmy syreny co oznaczało tylko jedno- gliny.
-Lou jest problem mamy ogon spierdzielaj gdzieś się ukryć a my spadamy do bazy.-powiedziałem mu przez słuchawkę i rozłączyłem się- Zabierzcie szybko dziewczyny, nie mogą nas złapać.- krzyknąłem i sam zabrałem Sophie do auta i ruszyłem z piskiem.
-Li kochanie co się stało?-zapytała przestraszona
-Ktoś wezwał policje i musimy się szybko ewakuować.- wytłumaczyłem i skręciłem na drogę prowadzącą do naszej bazy. Otworzyłem bramę i wjechałem do garażu, byli już wszyscy prócz Tomma co mnie trochę zdziwiło.
-Louis to ty?- usłyszałem głos Rose kiedy tylko otworzyłem drzwi
-Nie, to tylko ja i Sophia. Dzwoniliście do niego? Zazwyczaj to on na nas czeka a nie my na niego po takim czymś.- powiedziałem i usiadłem na sofie
-Dzwoniłem ale włącza się poczta głosowa.- odparł Niall
-A co jeśli mu się coś stało? Liam trzeba go szukać, nie mógł tak zapaść się pod ziemię.- powiedział Ro i poderwała się z fotele
-Spokojnie nic mu za pewne nie jest, pewnie gdzieś się schował przed glinami i zaraz będzie.
-Kate ty mała żmijo, gdzie jesteś!!!
- Oho wrócił i jest cały- dodał Harry gdy tylko go usłyszeliśmy
-My ci zaufaliśmy, przyjęliśmy do rodziny a ty nas sabotażujesz. Nie spodziewałam się tego po tobie.
-Ale o co ci chodzi Lou, ja nic nie zrobiłam złego, zawsze robię to co mówisz.- powiedziała w obronie i podniosła ręce w tym geście
-To niby kto zadzwonił po gliny jak nie ty? Sprawdziłem monitoring, dziwny zbieg okoliczności, że rozmawiałaś przez telefon i kiedy skończyłaś kilka minut później pojawiły się gliny? Myślałem, że można ci zaufać ale jednak się myliłem. Radzę opuścić ci ten dom w tej chwili za nim ja ci pomogę, nawet nie próbuj pokazywać mi się na oczy już nigdy więcej. Lepiej dla ciebie jeśli nie wejdziesz mi już w drogę.- powiedział i wskazał palcem drzwi wyjściowe
-Louis co ty gadasz, chyba siebie nie słyszysz? Po co miała by to robić? Opamiętaj się za nim popełnisz błąd który może cię dużo kosztować.- odparł Zayn i wstał razem z Kate i poszedł w stronę wyjścia
-To ty lepiej opamiętaj się z kim jesteś za nim będzie za późno. Jeśli cokolwiek wycieknie na nasz temat do glin i zaczną się nami interesować to jesteś na pierwszym miejscu podejrzanych, pamiętaj.-wyznał i poszedł na górę.
Perspektywa Kate:
Jak Louis mógł pomyśleć, że to ja doniosłam gliną, odeszła na bok aby odebrać telefon bo dzwoniła mama aby przekazać mi, że wychodzą z tatą na kolację do znajomych i będę sama. To czysty zbieg okoliczności. Muszę mu udowodnić, że jestem nie winna choć by nie wiem co.
-Zayn wierzysz Louis'owi?- zapytałam kiedy wychodziliśmy z budynku
-To, że twój tata jest gliną to nie znaczy, że ty jesteś jego szpiegiem w naszych szeregach. Jak opadną emocje to pogadam z nim ale proszę cie o jedno, pod żadnym pozorem nie wchodź mu teraz w drogę.- odpowiedział i przytulił mnie
-Zostaniesz dzisiaj u mnie na noc?-zapytałam nie pewnie
-Mogę zostać, a co twoi rodzice na to?
-Idą na kolacje i jestem sama w domu.-odpowiedziałam i czekałam na jego reakcje