niedziela, 17 stycznia 2016

Rozdział 13 "-Gdzie ja jestem i kim pan jest?"

***Następny dzień 9.09.2014r., wtorek***

Emma:

Wstałam o 6 aby zdążyć się ogarnąć i być w domu najpóźniej o 10.Droga nie trwa długo no ale lepiej być wcześniej niż później. Zniosłam wszystkie swoje bagaże już na dół. Wujek zapakował je do samochodu kiedy ja żegnałam się z moim kuzynostwem.
-Gotowa na powrót w wielkim stylu?- zapytała ciocia kiedy już byłyśmy w aucie
-Zawsze.
-To teraz tak na poważnie. Opowiedz mi wszystko po kolei od samego początku, jak to się stało, że jesteś w tym gangu?- zapytała. Wiedziałam, że kiedyś o to zapyta i byłam na to gotowa ale nie sądziłam, że  będzie to tak szybko.
-Miałam wtedy może 15, 16 lat już nawet nie pamiętam. Zaczynałyśmy akurat liceum z Rose.- na jej wspomnienie głos mi trochę się załamał- Przestraszone nie wiedziałyśmy co mamy robić i gdzie iść. Wtedy podeszło do nas kilku chłopaków i zapytani czy nie pomóc nam w czymś. Zapytałyśmy się o sale a oni nas odprowadzili pod nią i powiedzieli, że jak będziemy miały jakieś problemy to mamy się do nich zgłosić a oni nam pomogą. Tak to się zaczęło a potem wszystko się tak szybko potoczyło.- powiedziałam i uśmiechnęłam się na to wspomnienie. To były piękne czasy.
- Po mimo przeszkód jakie macie nadal trzymacie się i wspieracie. To jest najważniejsze. Gdyby ktoś z zewnątrz na was spojrzał to nawet nie wiedziałby czym się zajmujecie.
-Dziękuję ci, że nie oceniasz mnie po tym co robię i, że nie powiedziałaś rodzicom.-wyznałam a ciocia uśmiechnęła się do mnie. Resztę drogi spędziłyśmy na śmianiu się śpiewaniu piosenek i dobrej zabawie. Brakowało mi tego od dłuższego czasu. Za dużo się dzieje w moim życiu i nie mam czasu na zabawę. Odpoczęłam i jestem zwarta i gotowa do pracy. Teraz sobie Lou ty odpoczniesz a ja się zajmę wszystkim z chłopakami.
-Ciociu zawieź mnie pod bazę. Chce od razu zacząć. Powiedz mamie, że dzisiaj nie wrócę bo mam ważna sprawę do załatwienia a jeśli wrócę to późno więc niech na mnie nie czeka i pogadam z nią jutro.- powiedziałam i podałam ciocia adres pod który ma pojechać. Mam nadzieje, że budynek jeszcze stoi i nie roznieśli go. Choć pewnie Sophia i Kat nie pozwoliły na to. Pożegnałam się z ciocią podziękowałam jej za wszystko i wysiadłam z auta i ruszyłam w stronę budynku. Po cichu weszłam do środka, na szczęście nikogo nie było w holu więc weszłam głębiej i usłyszałam rozmowy więc ruszyłam w ich stronę. Siedzieli w konferencyjnej i nad czymś rozmyślali. Otworzyłam drzwi po cichu i usiadłam na jednym z foteli. Tak byli pochłonięci rozmowa, że nawet nie zauważyli mnie. To oznacza tylko jedno- wróciłam w odpowiednim czasie. Odkrząknęłam i w tym momencie wszystkie pary oczu zwróciły się w moja stronę
-Emma?- powiedział Harry ale to brzmiało bardziej jak pytanie
-Nie było mnie miesiąc a wy już zapomnieliście jak wyglądam, no pięknie i to maja być przyjaciele?- odezwałam się a Hazz w tym czasie rzucił się na mnie i zamknął mnie w szczelnym i mocnym uścisku- Tak wiem, że się stęskniłeś ale udusisz mnie zaraz.
-Ile można było wypoczywać?- odezwał się Liam i podszedł się przywitać
-Musiałam sobie wszystko poukładać. Wybaczcie, że zostawiłam was z tym wszystek ale już wróciłam i zabieram się do pracy.  Dlatego czekam na jakieś informacje co się działo i nad czym tak debatujecie.-odpowiedziałam- Gdzie dziewczyny i Lou?
-Lou w domu miał wziąć jakieś dokumenty i powiedział, że będzie a dziewczyny w terenie z Niallem. Tak w ogóle miał do ciebie dzisiaj jechać ale skoro sama przyjechałaś to jeszcze lepiej. Powinni być za godzinę gdzieś tak.- wytłumaczył mi Zayn i przywitał się. Rozmawialiśmy tak do przyjazdu dziewczyn i blondyna. Nie ukrywam, że miałam dziwne uczucie kiedy zobaczyłam go po tak długim czasie. Podkrążone oczy mały nie ład na głowie jak nigdy. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie i szczerze przeraziłam się. No ale wróciłam i ja go już ustawie do pionu. To, iż nie jesteśmy razem nie oznacza, że pozwolę na taki stan rzeczy ale to później teraz ważniejsze sprawy.

                                                                         ~***~

-Ile można czekać na Lou. Wykręcimy mu mały numer.-powiedział i wzięłam telefon do ręki i zadzwoniłam do niego- Louis gdzie jesteś, dzwonił do mnie Liam i pytał czy wiem co się z Toba dzieje.
-Byłem w domu po dokumenty i zajechałem na chwile do Marka a co?- odpowiedział
-Kazał mi przekazać, że masz ruszać dupę do nich. Dobra ja kończę bo musze pomóc cioci.
-Oky już jadę do nich, pozdrów ciocie. Pa- powiedział i się rozłączył.
-Będzie za chwilę. Tak po za tym póki go nie ma to wpadłam na pomysł. Co wy na to aby teraz od poszedł na urlop a my się zajmiemy wszystkim?- zapytałam
-To nie głupie odpoczynek mu się przyda bo haruje za trzech.- odparł Zayn
-No to ustalone. Od jutra ma wolne na czas bliżej nie określony a jak się tutaj pojawi to macie mu skopać za to tyłek. Niall powiadom resztę bandy co następuje od jutra i, że ja przejmuje dowodzenie z Zaynem i Liamem. Zaczynamy zabawę.- powiedział i zaśmiałam się jak psychopata. Jak mi ich brakowało.

                                                                         ~***~

-Co chcieliście, że…- powiedział Louis kiedy wpadł do salonu- Emma? O matko co ty tu robisz?
-Też cię miło widzieć BooBear, też się stęskniłam.- zaczęłam się z niego nabijać- Ja do ciebie dzwoniłam to już dawno tutaj byłam. Wróciłam wam pomóc. Sam powiedziałeś żebym dała odpocząć cioci więc się posłuchałam i jestem.-odpowiedziałam i przywitaliśmy się- A teraz tak na poważnie to siadaj bo mam ci ważna rzecz do powiedzenia. Już wszystko jest ustalone a jak się nie posłuchasz to ta czwórka robi z tobą porządek.-dodałam i pokazałam na Zayna, Liama, Nialla i Harrego.- Od jutra nie chce cię widzieć w tym domu aż do odwołania czy to jasne?
-Ale jest dużo rzeczy do zrobienia, jeszcze ta akcja z Markiem, nie ma opcji abym odpuścił.- odparł
-Tym to ty się już nie martw. Wiem wszystko i damy sobie radę. Latasz po między domem, firmą, gangiem a szpitalem. Dlatego od juta co najwyżej możesz biegać po między domem a szpitalem. Każdy tutaj i w firmie wie, że jak się tam pojawisz to mają powiadomić któreś z nas o tym a my wtedy się rozmówimy już, to jasne czy mam jeszcze raz wytłumaczyć?
-Rozumiem, ale…
-Nie ma żadnego ale jutro cie tu już nie widzę. Rose cię potrzebuje a nami się nie Mart już wróciłam i nie dam zginąć tym dzieciom.- pokazałam na chłopaków.

Niall:

Kiedy ją zobaczyłem nie mogłem się napatrzeć. Zmieniła się. Chyba to rozstanie dobrze jej zrobiło tak jak ten wyjazd. W oczach ma iskierki. Boje się z nią porozmawiać o nas i o tym co się stało ale wiem, że mnie to nie ominie. Stęskniłem się za nią. Robiło się już coraz później więc dziewczyny powoli zaczęły się zbierać.
-Odwiozę was a przy okazji zajadę do Marka.- powiedział Louis
-Wielkie dzięki.-powiedział Kat-Emma jedziesz?
-Nie. Zostanę jeszcze trochę i ogarnę zaległe rzeczy w biurze. Pa, do jutra.-odpowiedział i poszła na górę. Postanowiłem pójść za nią i porozmawiać. Zapukałem i wszedłem
-Em możemy porozmawiać?- zapytałem
-Miała inne plany ale skoro to ważne to dobrze. Słucham.- odpowiedziała i usiadła na fotelu
-Chciałem porozmawiać o nas.
-Niall NAS już nie ma. Jesteś ty i jestem ja, nic więcej.
-Posłuchaj mnie proszę to dla mnie ważne. Rozumiem, że możesz mieć żal do mnie i pewnie go masz ale zrozum, bałem się o ciebie. Nie chciałem cię stracić. Byłaś, jesteś i będziesz dla mnie najważniejsza nie ważne co się stanie i czy będziemy razem. Przez ten czas zrozumiałem, że nie powinienem cie ograniczać. Tylko jak zawsze myślę dopiero po fakcie i obrywam za to.-powiedziałem i spojrzałem na nią. Widziałem ból, żal, tęsknotę i to jak starał się ukryć wszystkie emocje.
-Nie mam do ciebie żalu o to co robiłeś i jak starałeś się mnie chronić ale nie jestem wstanie do ciebie wrócić jeszcze. Wybaczyłam ci już dawno ale to boli i boje się, że to może się powtórzyć. Potrzebuje więcej czasu. Nie przekreślam cię i naszego związku po prostu potrzebuje czasu abym była wstanie zaufać i mieć pewność co do ciebie ale obiecaj mi jedno. Weźmiesz  się za siebie i będziesz znowu tym samym Niallem jakie pamiętam przed wyjazdem.- podeszła do mnie i wtuliła się we mnie. Poczułem jakby jakaś część mnie znowu wróciła. Trzymałem w ramionach mój skarb i zrobię wszystko abyśmy znowu byli razem. Tym razem już tego nie zniszczę. Za wiele mnie to kosztuje.
-Odwiozę cię do domu a papierami zajmiesz się jutro.-dodałem i wyszliśmy z pokoju.

***Kolejny dzień, 10.09.2014r., środa***

Louis:

Skoro Emma zabroniła mi pokazywania się w firmie i bazie no to nie zostało mi nic jak spędzać dnie przy Rose. Tak bardzo za nią tęsknie. Chciałbym ją móc w końcu przytulić i wiedzieć, że jest wszystko dobrze. Brakuje mi jej uśmiechu i tych oczu a kiedy pomyśle, że nie ma już naszego maleństwa to ogarnia mnie za razem smutek i złość. Lekarze już zaczęli ja wybudzać bo jej stań się poprawił i nic jej już nie zagraża. Jo i El cały czas pytają się o Ro i o to kiedy wróci. Podobno Mark chce ich zabrać do niej jak tylko się wybudzi i będzie taka możliwość. Teraz zrobię wszystko aby jej nic się nie stało a tamci poszli siedzieć na bardzo długo. Nagle poczułem uścisk na mojej dłoni i zobaczyłem jak Rosemarie porusz palcami. Szybko wybiegłem z sali i zacząłem szukać lekarza.
-Panie doktorze Rose chyba się wybudza już. Porusza palcami i uścisnęła moją dłoń.- powiedziałem zdyszany
-Chodźmy sprawdzić.- powiedział i ruszyliśmy w stronę jej sali. Wchodząc do środka zauważyliśmy jak próbuje otworzyć oczy. Mój skarb na reszcie się  wybudza, wróciła do mnie po długim czasie.
-Rose słyszysz mnie?- zapytał lekarz kiedy podszedł do jej łóżka i zaczął sprawdzać jej parametry życiowe
-Gdzie ja jestem i kim pan jest?- zapytała a po moim ciele przeszły ciarki. Jej głos, nadal taki sam nic się nie zmienił. Moje serce wywinęło fikołka ze szczęścia jak tylko ja usłyszałem.
-Kochanie jesteś w szpitalu, pamiętasz co się stało?- zapytałem a ona odwróciła głowę w moja stronę i mogłem zobaczyć te piękne piwne oczy.

sobota, 2 stycznia 2016

Rozdział 12 "Rozstania mają przykre skutki"

***Półtora miesiąca później, 8.09.2014r., poniedziałek***

Perspektywa Nialla:

Od miesiąca jej nie widziałem. Nie wiem co robi gdzie jest.Podobno wyjechała gdzieś do rodziny. Szczerze mogę się przyznać, że od naszego rozstania może trzy razy byłem trzeźwy. Mało mnie interesuje co sądzą  w tym momencie chłopaki o mnie i moim zachowaniu. Wyniosłem się z domu aby mama nie musiała patrzeć na to jak rujnuje sobie życie. Co jakiś czas któryś z bandy mnie odwiedza tylko po to aby sprawdzić czy nie zapiłem się na śmierć. Ostatnim razem nawet próbowali mi przemówić do rozsądku ale jak zawsze im nie wyszło. Moje życie bez Emmy nie ma sensu tak jak dla Louisa życie bez Rose. Zayn zerwał z Perrie i obecnie jest w szczęśliwym związku z Kat. Całymi dniami zastanawiam się co zrobiłem złego, że ona odeszła, chciałem dla niej jak najlepiej a jak zawsze spieszyłem. Zawodzę wszystkich, począwszy od rodziny a kończąc na przyjaciołach.
-Niall wiem, że tam jesteś i otwórz te przeklęte drzwi, jak tego nie zrobisz to  sam je otworze ale lepiej abyś ty zrobił.– z zamyśleń wyrwał mnie głos wściekłego Zayna a to nie oznacza nic dobrego. Podniosłem się z kanapy potykając się o kilka już pustych butelek i otworzyłem drzwi.
-Musimy pogadać ale najpierw przyda ci się pomoc w doprowadzeniu się do porządku.-powiedział i zaciągnął mnie do łazienki. Okręcił wodę i popchnął mnie do kabiny.
-Aaaaa to jest zimne.-krzyknąłem
-Taki prysznic ci się przyda za nim przyjdzie reszta. Znosiliśmy to przez długi czas ale miarka się przebrała, albo bierzesz się w garść i robisz wszystko aby ja odzyskać i ci pomagamy albo siedzisz na kanapie pijąc którąś z kolei butelkę guinnessa użalając się nad sobą. Wiem, że wolałbyś to drugie ale przyjaciele podjęli za ciebie decyzje już jakiś czas temu.- wyznał
Kiedy już w miarę myślałem trzeźwo zaczęliśmy ogarniać mieszkanie na przyjście reszty która miała zjawić się za jakiś czas.

Perspektywa Zayna:

Nie mogliśmy już patrzeć na to co robi ze sobą Niall więc postanowiliśmy wziąć sprawy w swoje ręce. Przyjaciół nie można zostawiać w potrzebie. Jako pierwszy miałem pojechać do niego i doprowadzić go do porządku kiedy reszta miał skończyć liczenie towaru i kasy za zeszły miesiąc.
-Malik-powiedziałem do słuchawki-Tak dobrze zaraz powiadomię. Dziękuję, do widzenia-odpowiedziałem pielęgniarce i się rozłączyłem.-Louis cioto dlaczego nie odbierasz telefonu. Dzwoniła do mnie pielęgniarka i kazała ci przekazać, że na dniach będą wybudzać Rose. Teraz wybacz bo muszę pilnować Horana do przyjazdu reszty a ty ruszaj dupę i won do szpitala.-wydarłem się do telefonu kiedy po moim długim dobijaniu się odebrał. Zdążyłem się tylko rozłączyć a do mieszkania wparowali chłopacy.
-Gdzie się podziewa ten nieudacznik?- zapytał Liam kiedy tylko przekroczył próg- No stary pojechałeś po bandzie. Nawet ja tak długo nie mógłbym pić, a teraz na poważnie. Wiemy gdzie twoje druga połówka się podziewa, dlatego jutro jedziesz do niej i błagasz ja na kolanach o powrót. Po pierwsze ty jej potrzebujesz, po drugie dziewczyny same nie dadzą sobie rady a Rose musi mieć koło siebie swoja przyjaciółkę jak się wybudzi. Wszystko w twoich rękach.-powiedział Li
-Ona mnie zabije jak poje tam.-powiedział Nialler
-Jak nie pojedziesz to się nie przekonasz. Mamy ci pomóc?- powiedział Harry a ja wiedziałem o co mu chodzi i po jego minie wnioskowałem, że również zrozumiał.

Perspektywa Emmy:

Wiem, że nie powinnam wyjeżdżać ale nie miałam innego wyjścia. Rozmawiam codziennie z Lou aby dowiedzieć się co u Rose i czy się już wybudziła i jak sobie radzi. Wiem też co Niall robi ze sobą ale to po części jego wina sam mnie zmusił do takiej a nie innej decyzji. Kocham go nadal i bardzo za nim tęsknie lecz tak będzie najlepiej. Kiedy tylko Marie się wybudzi wrócę aby pomóc jej i reszcie. Zdaje sobie także sprawę z interesów jak słabo mogą iść i za pewno dwoją się i troją aby zastąpić dwóch brakujących osób. Wzięli mojego brata do pomocy ale nadal to  nie to samo. Ciocia bardzo się ucieszyła kiedy dowiedziała się, że przyjadę i pomogę jej w domu i przy dzieciach. Moi rodzice nie za bardzo cieszyli się z mojego wyjazdy ale kiedy powiedziałam im dlaczego jakby bardziej byli przychylni lecz nie do końca. Bardzo lubią Nialla, mama  powiedziała mi jakiś czas temu, że nie spodziewała się takiego przyszłego zięcia natomiast tata ma z kim porozmawiać na temat sporu i aut. Byłam zdziwiona kiedy oznajmił mi, iż zabiera mojego chłopaka na mecz. Cieszę się bardzo z tego jak ciepło go przyjęli. Kiedy powiedziałam im co się stało byli w szoku a jedyne co byli w stanie powiedzieć to to, że rozumieją go po części jak bardzo bał się stracić taki skarp ale za bardzo chciał mnie chronić.
-Emmo obiad.-powiedziała z dołu ciocia i przerwała moje rozmyślania
-Już jestem, zawołać tych łobuzów?- zapytałam kiedy weszłam do kuchni. Ciocia razem z wujkiem mieszkają w małym domku w Hatfield. Wujek jest wykładowcą na tutejszym uniwersytecie a ciocia jest nauczycielkom w szkole podstawowej. Uwielbiam do nich przyjeżdżać mama i ciocia to siostry.
-Bawią się na dworze nie długo przyjdą. Siadaj i jedz bo jak zawsze wyglądasz marnie dziecko. Ja nie wiem ta twoja mama cię chyba głodzi.- powiedziała a ja się zaśmiałam na jej słowa. Kiedy byłam młodsza to na wakacje zawsze przyjeżdżałam tutaj. Dziaków nie miałam już bo zmarli kiedy  byłam mała i nie pamiętam ich za bardzo.
-Moją piękne damy już czekają na nas.- powiedział wujek wchodząc do domu z małymi urwisami

                                                                       ~***~

Po obiedzie jak zawsze zadzwoniłam do Louisa aby dowiedzieć się co i jak. Po dwóch sygnałach usłyszał ten zachrypnięty głos który tak bardzo uwielbia Ro.
-Co tam u ciebie, kiedy wracasz, brakuje nam tu ciebie.-powiedział
-Mi też ciebie miło słyszeć. Jak tylko będzie pora to na pewno wrócę ale jak na razie nie zapowiada się.- wyznałam
-Szkoda. Nie żeby co ale to już prawie miesiąc ile można tam siedzieć dałabyś odpocząć tej biednej cioci.- zaśmiałam się na jego słowa
-Powiedz mi lepiej co u ciebie i jak Rose coś więcej już wiadomo. Jak tam dzieci, nadal u dziadków?- zapytałam
-W tym tygodniu maja zacząć ja wybudzać. Mark przywiózł dzieciaki do domu na jakiś czas aby dziadkowie mogli odpocząć. Jakoś się trzymamy ale tyle roboty w firmie i nie tylko, że podzieliliśmy się obowiązkami bo nie dawałem już rady. Wracaj nie ma kto organizować pojedynków i rozwozić towarów. Jesteś jedną z lepszych moich dilerek.- powiedział a mnie coś ruszyło. Musiałam wrócić i pomóc im nie ma inne opcji jutro się pakuje i wracam
-Rozumiem, wybacz ale muszę kończyć bo ciocia mnie woła zadzwonię później. Pozdrów wszystkich i do usłyszenia.- powiedział i szybko się rozłączyłam. Zbiegłam po schodach do salonu. Musze powiedzieć wujostwu, że wracam do domu i do znajomych. Jedyna osoba z rodziny która wie czym tak naprawdę się zajmuję to ciocia która już na samym początku coś podejrzewała kiedy zobaczyła u mnie broń  jak ja chowałam. Od tamtej pory rozmawiam z nią o tym oczywiście pomijając ważne szczegóły których nie powinna i nie może wiedzieć.
-Ciociu jutro wracam do domu.- powiedziałam kiedy weszłam do salonu
-Jak to co się stało, że tak nagle?- zapytała
-Potrzebują mnie tam. Nie dają już sobie rady. Pracują na najwyższych obrotach a to i tak za mało. Mamy osłabiony skład a ktoś musi przejąć obowiązki Rose. Za nim wyjechałam to się tym zajmowałam i w miarę dawaliśmy radę a potem to spadł na Louisa i tak ma już dużo obowiązku, musi ogarnąć i firmę, i gang dlatego postanowiłam wracać. Po za tym maja w tym tygodniu wybudzać Ro więc i tak bym wracał a im szybciej tym lepiej.- odpowiedziałam
-Dobrze kochanie to jutro cie odwiozę a po drodze porozmawiamy sobie i wyjaśnisz mi jeszcze raz co i jak a teraz idź się pakuj i kładź spać bo rano wyjeżdżamy. Zadzwoń do rodziców i powiedz im o powrocie.- powiedział a ja poszłam do siebie zacząć się przygotowywać na jutro.

Perspektywa Harrego:

Wyszedłem od Nialla wcześniej niż reszta ponieważ byłem umówiony z Lizą. Spotykamy się od około miesiąca. Jeszcze nie powiedziałem reszcie o niej zrobię to jak wszystkie interesy się unormują i będziemy mieli wszystko pod kontrolą. Ona jest taka piękna jak anioł po prosu. Poznaliśmy się kiedy akurat śpieszyłem się do biura na spotkanie które zwołał Louis w trybie pilnym. Wybiegałem  zza rogu i się z nią zderzyłem. Więc w ramach przeprosin zaprosiłem ja na kawę. Oczywiście później było ich więcej i tak wyszło, że od 2 tygodni już jesteśmy razem. Nawet nie spodziewałem się, że ktoś taki jak ja będzie miał dziewczynę. Gdyby usłyszał o tym kilka tygodni wcześniej to bym  wyśmiał tą osobą ale jak widać cuda się zdarzają.
-Wybacz, że musiałaś tyle czekać ale musiałem załatwić kilka spraw jeszcze i trochę się to przedłużyło.- powiedziałem i przywitałem się z nią
-Oj nic się nie stało, nie czekam długo. Opowiadaj co tam u ciebie, ostatnio cały czas gdzieś biegasz i masz coś do załatwienia.- odparła a w tym czasie podeszła do nas kelnerka aby przyjąć zamówienie
-Co państwu podać?-
-Ja poproszę cafe late i sernik.-odpowiedziała Liz
-W takim razie dwa razy to samo.- dodałem i kelnerka odeszła- Spray służbowe, jako jeden z prezesów mam trochę roboty i tego nie da się ukryć. Mamy akurat duży kontrakt i pewne problemy z kontrahentem, sama rozumiesz w takich sprawach nie można pozwolić sobie na niedopatrzenia. Jak tobie  minął weekend?
-Powiem ci, że spokojnie w końcu mogłam odpocząć od tych fleszy i innych takich. Ten tydzień mam cały wolny bo skończyliśmy na razie zdjęcia.- odpowiedziała. Liza jest fotomodelką w jednej ze znanych firm. Rozmawialiśmy i piliśmy kawę do póki nie przerwał nam mój telefon
-Styles… oky zaraz będę.- rozłączyłem się- Wybacz dokończymy innym razem. Firma wzywa. Odwieźć cię może?- zapytałem, nie chce wyjść na jakiegoś idiotę
-Dam sobie radę a ty uciekaj już.- powiedział i dała mi całusa na pożegnanie. Szybko wsiadłem do mojego kochanego czarnego jaguara XJ i pognałem do bazy.

                                                                          ~***~

-Wybaczcie, że tak nagle was ściągnąłem tutaj ale sprawy się trochę pokomplikowały i musimy działać w trybie pilnym.- powiedział Mark kiedy byliśmy w Sali konferencyjnej-Mam plan jak osłabić naszych wrogów. Rozmawiałem już z jednym z policjantów ale nie macie się czego obawiać to mój dobry znajomy. Trzeba tylko zmusić tamtych do działania ale tak aby się sami wkopali. Mam już pewien pomysł ale trzeba go dopracować. We współpracy z policją szybko ich zamkną i będzie po kłopocie.
-No dobra ale co to za plan i jak zamierzamy to zrobić.-zapytałem
-Mark chce upozorować swoje morderstwo ale tak aby tamci brali w tym udział. Trzeba zrobić mały wyciek ale tak aby tamci się nie skapnęli. Wiem, że wszystko jest już obmyślane i trzeba tylko załatwić kogoś na miejsce Marka. On na jakiś czas wyjedzie z miasta aby nie było nic podejrzanego a w tym czasie my wszystkim się zajmiemy oczywiście cały czas mając z nim kontakt.- wyjaśnił Zayn
No to szykuje się ostra jazda. Tylko cały czas mamy za mało ludzi i brakuje nam jednego z lepszych mózgów do naszej operacji. Zayn z Lou są ale jeszcze Rose i Em. Tak bardzo za nimi tęsknie.