***Półtora miesiąca później, 8.09.2014r., poniedziałek***
Perspektywa Nialla:
Od miesiąca jej nie widziałem. Nie wiem co robi gdzie jest.Podobno wyjechała gdzieś do rodziny. Szczerze mogę się przyznać, że od naszego rozstania może trzy razy byłem trzeźwy. Mało mnie interesuje co sądzą w tym momencie chłopaki o mnie i moim zachowaniu. Wyniosłem się z domu aby mama nie musiała patrzeć na to jak rujnuje sobie życie. Co jakiś czas któryś z bandy mnie odwiedza tylko po to aby sprawdzić czy nie zapiłem się na śmierć. Ostatnim razem nawet próbowali mi przemówić do rozsądku ale jak zawsze im nie wyszło. Moje życie bez Emmy nie ma sensu tak jak dla Louisa życie bez Rose. Zayn zerwał z Perrie i obecnie jest w szczęśliwym związku z Kat. Całymi dniami zastanawiam się co zrobiłem złego, że ona odeszła, chciałem dla niej jak najlepiej a jak zawsze spieszyłem. Zawodzę wszystkich, począwszy od rodziny a kończąc na przyjaciołach.
-Niall wiem, że tam jesteś i otwórz te przeklęte drzwi, jak tego nie zrobisz to sam je otworze ale lepiej abyś ty zrobił.– z zamyśleń wyrwał mnie głos wściekłego Zayna a to nie oznacza nic dobrego. Podniosłem się z kanapy potykając się o kilka już pustych butelek i otworzyłem drzwi.
-Musimy pogadać ale najpierw przyda ci się pomoc w doprowadzeniu się do porządku.-powiedział i zaciągnął mnie do łazienki. Okręcił wodę i popchnął mnie do kabiny.
-Aaaaa to jest zimne.-krzyknąłem
-Taki prysznic ci się przyda za nim przyjdzie reszta. Znosiliśmy to przez długi czas ale miarka się przebrała, albo bierzesz się w garść i robisz wszystko aby ja odzyskać i ci pomagamy albo siedzisz na kanapie pijąc którąś z kolei butelkę guinnessa użalając się nad sobą. Wiem, że wolałbyś to drugie ale przyjaciele podjęli za ciebie decyzje już jakiś czas temu.- wyznał
Kiedy już w miarę myślałem trzeźwo zaczęliśmy ogarniać mieszkanie na przyjście reszty która miała zjawić się za jakiś czas.
Perspektywa Zayna:
Nie mogliśmy już patrzeć na to co robi ze sobą Niall więc postanowiliśmy wziąć sprawy w swoje ręce. Przyjaciół nie można zostawiać w potrzebie. Jako pierwszy miałem pojechać do niego i doprowadzić go do porządku kiedy reszta miał skończyć liczenie towaru i kasy za zeszły miesiąc.
-Malik-powiedziałem do słuchawki-Tak dobrze zaraz powiadomię. Dziękuję, do widzenia-odpowiedziałem pielęgniarce i się rozłączyłem.-Louis cioto dlaczego nie odbierasz telefonu. Dzwoniła do mnie pielęgniarka i kazała ci przekazać, że na dniach będą wybudzać Rose. Teraz wybacz bo muszę pilnować Horana do przyjazdu reszty a ty ruszaj dupę i won do szpitala.-wydarłem się do telefonu kiedy po moim długim dobijaniu się odebrał. Zdążyłem się tylko rozłączyć a do mieszkania wparowali chłopacy.
-Gdzie się podziewa ten nieudacznik?- zapytał Liam kiedy tylko przekroczył próg- No stary pojechałeś po bandzie. Nawet ja tak długo nie mógłbym pić, a teraz na poważnie. Wiemy gdzie twoje druga połówka się podziewa, dlatego jutro jedziesz do niej i błagasz ja na kolanach o powrót. Po pierwsze ty jej potrzebujesz, po drugie dziewczyny same nie dadzą sobie rady a Rose musi mieć koło siebie swoja przyjaciółkę jak się wybudzi. Wszystko w twoich rękach.-powiedział Li
-Ona mnie zabije jak poje tam.-powiedział Nialler
-Jak nie pojedziesz to się nie przekonasz. Mamy ci pomóc?- powiedział Harry a ja wiedziałem o co mu chodzi i po jego minie wnioskowałem, że również zrozumiał.
Perspektywa Emmy:
Wiem, że nie powinnam wyjeżdżać ale nie miałam innego wyjścia. Rozmawiam codziennie z Lou aby dowiedzieć się co u Rose i czy się już wybudziła i jak sobie radzi. Wiem też co Niall robi ze sobą ale to po części jego wina sam mnie zmusił do takiej a nie innej decyzji. Kocham go nadal i bardzo za nim tęsknie lecz tak będzie najlepiej. Kiedy tylko Marie się wybudzi wrócę aby pomóc jej i reszcie. Zdaje sobie także sprawę z interesów jak słabo mogą iść i za pewno dwoją się i troją aby zastąpić dwóch brakujących osób. Wzięli mojego brata do pomocy ale nadal to nie to samo. Ciocia bardzo się ucieszyła kiedy dowiedziała się, że przyjadę i pomogę jej w domu i przy dzieciach. Moi rodzice nie za bardzo cieszyli się z mojego wyjazdy ale kiedy powiedziałam im dlaczego jakby bardziej byli przychylni lecz nie do końca. Bardzo lubią Nialla, mama powiedziała mi jakiś czas temu, że nie spodziewała się takiego przyszłego zięcia natomiast tata ma z kim porozmawiać na temat sporu i aut. Byłam zdziwiona kiedy oznajmił mi, iż zabiera mojego chłopaka na mecz. Cieszę się bardzo z tego jak ciepło go przyjęli. Kiedy powiedziałam im co się stało byli w szoku a jedyne co byli w stanie powiedzieć to to, że rozumieją go po części jak bardzo bał się stracić taki skarp ale za bardzo chciał mnie chronić.
-Emmo obiad.-powiedziała z dołu ciocia i przerwała moje rozmyślania
-Już jestem, zawołać tych łobuzów?- zapytałam kiedy weszłam do kuchni. Ciocia razem z wujkiem mieszkają w małym domku w Hatfield. Wujek jest wykładowcą na tutejszym uniwersytecie a ciocia jest nauczycielkom w szkole podstawowej. Uwielbiam do nich przyjeżdżać mama i ciocia to siostry.
-Bawią się na dworze nie długo przyjdą. Siadaj i jedz bo jak zawsze wyglądasz marnie dziecko. Ja nie wiem ta twoja mama cię chyba głodzi.- powiedziała a ja się zaśmiałam na jej słowa. Kiedy byłam młodsza to na wakacje zawsze przyjeżdżałam tutaj. Dziaków nie miałam już bo zmarli kiedy byłam mała i nie pamiętam ich za bardzo.
-Moją piękne damy już czekają na nas.- powiedział wujek wchodząc do domu z małymi urwisami
~***~
Perspektywa Nialla:
Od miesiąca jej nie widziałem. Nie wiem co robi gdzie jest.Podobno wyjechała gdzieś do rodziny. Szczerze mogę się przyznać, że od naszego rozstania może trzy razy byłem trzeźwy. Mało mnie interesuje co sądzą w tym momencie chłopaki o mnie i moim zachowaniu. Wyniosłem się z domu aby mama nie musiała patrzeć na to jak rujnuje sobie życie. Co jakiś czas któryś z bandy mnie odwiedza tylko po to aby sprawdzić czy nie zapiłem się na śmierć. Ostatnim razem nawet próbowali mi przemówić do rozsądku ale jak zawsze im nie wyszło. Moje życie bez Emmy nie ma sensu tak jak dla Louisa życie bez Rose. Zayn zerwał z Perrie i obecnie jest w szczęśliwym związku z Kat. Całymi dniami zastanawiam się co zrobiłem złego, że ona odeszła, chciałem dla niej jak najlepiej a jak zawsze spieszyłem. Zawodzę wszystkich, począwszy od rodziny a kończąc na przyjaciołach.
-Niall wiem, że tam jesteś i otwórz te przeklęte drzwi, jak tego nie zrobisz to sam je otworze ale lepiej abyś ty zrobił.– z zamyśleń wyrwał mnie głos wściekłego Zayna a to nie oznacza nic dobrego. Podniosłem się z kanapy potykając się o kilka już pustych butelek i otworzyłem drzwi.
-Musimy pogadać ale najpierw przyda ci się pomoc w doprowadzeniu się do porządku.-powiedział i zaciągnął mnie do łazienki. Okręcił wodę i popchnął mnie do kabiny.
-Aaaaa to jest zimne.-krzyknąłem
-Taki prysznic ci się przyda za nim przyjdzie reszta. Znosiliśmy to przez długi czas ale miarka się przebrała, albo bierzesz się w garść i robisz wszystko aby ja odzyskać i ci pomagamy albo siedzisz na kanapie pijąc którąś z kolei butelkę guinnessa użalając się nad sobą. Wiem, że wolałbyś to drugie ale przyjaciele podjęli za ciebie decyzje już jakiś czas temu.- wyznał
Kiedy już w miarę myślałem trzeźwo zaczęliśmy ogarniać mieszkanie na przyjście reszty która miała zjawić się za jakiś czas.
Perspektywa Zayna:
Nie mogliśmy już patrzeć na to co robi ze sobą Niall więc postanowiliśmy wziąć sprawy w swoje ręce. Przyjaciół nie można zostawiać w potrzebie. Jako pierwszy miałem pojechać do niego i doprowadzić go do porządku kiedy reszta miał skończyć liczenie towaru i kasy za zeszły miesiąc.
-Malik-powiedziałem do słuchawki-Tak dobrze zaraz powiadomię. Dziękuję, do widzenia-odpowiedziałem pielęgniarce i się rozłączyłem.-Louis cioto dlaczego nie odbierasz telefonu. Dzwoniła do mnie pielęgniarka i kazała ci przekazać, że na dniach będą wybudzać Rose. Teraz wybacz bo muszę pilnować Horana do przyjazdu reszty a ty ruszaj dupę i won do szpitala.-wydarłem się do telefonu kiedy po moim długim dobijaniu się odebrał. Zdążyłem się tylko rozłączyć a do mieszkania wparowali chłopacy.
-Gdzie się podziewa ten nieudacznik?- zapytał Liam kiedy tylko przekroczył próg- No stary pojechałeś po bandzie. Nawet ja tak długo nie mógłbym pić, a teraz na poważnie. Wiemy gdzie twoje druga połówka się podziewa, dlatego jutro jedziesz do niej i błagasz ja na kolanach o powrót. Po pierwsze ty jej potrzebujesz, po drugie dziewczyny same nie dadzą sobie rady a Rose musi mieć koło siebie swoja przyjaciółkę jak się wybudzi. Wszystko w twoich rękach.-powiedział Li
-Ona mnie zabije jak poje tam.-powiedział Nialler
-Jak nie pojedziesz to się nie przekonasz. Mamy ci pomóc?- powiedział Harry a ja wiedziałem o co mu chodzi i po jego minie wnioskowałem, że również zrozumiał.
Perspektywa Emmy:
Wiem, że nie powinnam wyjeżdżać ale nie miałam innego wyjścia. Rozmawiam codziennie z Lou aby dowiedzieć się co u Rose i czy się już wybudziła i jak sobie radzi. Wiem też co Niall robi ze sobą ale to po części jego wina sam mnie zmusił do takiej a nie innej decyzji. Kocham go nadal i bardzo za nim tęsknie lecz tak będzie najlepiej. Kiedy tylko Marie się wybudzi wrócę aby pomóc jej i reszcie. Zdaje sobie także sprawę z interesów jak słabo mogą iść i za pewno dwoją się i troją aby zastąpić dwóch brakujących osób. Wzięli mojego brata do pomocy ale nadal to nie to samo. Ciocia bardzo się ucieszyła kiedy dowiedziała się, że przyjadę i pomogę jej w domu i przy dzieciach. Moi rodzice nie za bardzo cieszyli się z mojego wyjazdy ale kiedy powiedziałam im dlaczego jakby bardziej byli przychylni lecz nie do końca. Bardzo lubią Nialla, mama powiedziała mi jakiś czas temu, że nie spodziewała się takiego przyszłego zięcia natomiast tata ma z kim porozmawiać na temat sporu i aut. Byłam zdziwiona kiedy oznajmił mi, iż zabiera mojego chłopaka na mecz. Cieszę się bardzo z tego jak ciepło go przyjęli. Kiedy powiedziałam im co się stało byli w szoku a jedyne co byli w stanie powiedzieć to to, że rozumieją go po części jak bardzo bał się stracić taki skarp ale za bardzo chciał mnie chronić.
-Emmo obiad.-powiedziała z dołu ciocia i przerwała moje rozmyślania
-Już jestem, zawołać tych łobuzów?- zapytałam kiedy weszłam do kuchni. Ciocia razem z wujkiem mieszkają w małym domku w Hatfield. Wujek jest wykładowcą na tutejszym uniwersytecie a ciocia jest nauczycielkom w szkole podstawowej. Uwielbiam do nich przyjeżdżać mama i ciocia to siostry.
-Bawią się na dworze nie długo przyjdą. Siadaj i jedz bo jak zawsze wyglądasz marnie dziecko. Ja nie wiem ta twoja mama cię chyba głodzi.- powiedziała a ja się zaśmiałam na jej słowa. Kiedy byłam młodsza to na wakacje zawsze przyjeżdżałam tutaj. Dziaków nie miałam już bo zmarli kiedy byłam mała i nie pamiętam ich za bardzo.
-Moją piękne damy już czekają na nas.- powiedział wujek wchodząc do domu z małymi urwisami
~***~
Po obiedzie jak zawsze zadzwoniłam do Louisa aby dowiedzieć się
co i jak. Po dwóch sygnałach usłyszał ten zachrypnięty głos który tak bardzo
uwielbia Ro.
-Co tam u ciebie, kiedy wracasz, brakuje nam tu ciebie.-powiedział
-Mi też ciebie miło słyszeć. Jak tylko będzie pora to na pewno wrócę ale jak na razie nie zapowiada się.- wyznałam
-Szkoda. Nie żeby co ale to już prawie miesiąc ile można tam siedzieć dałabyś odpocząć tej biednej cioci.- zaśmiałam się na jego słowa
-Powiedz mi lepiej co u ciebie i jak Rose coś więcej już wiadomo. Jak tam dzieci, nadal u dziadków?- zapytałam
-W tym tygodniu maja zacząć ja wybudzać. Mark przywiózł dzieciaki do domu na jakiś czas aby dziadkowie mogli odpocząć. Jakoś się trzymamy ale tyle roboty w firmie i nie tylko, że podzieliliśmy się obowiązkami bo nie dawałem już rady. Wracaj nie ma kto organizować pojedynków i rozwozić towarów. Jesteś jedną z lepszych moich dilerek.- powiedział a mnie coś ruszyło. Musiałam wrócić i pomóc im nie ma inne opcji jutro się pakuje i wracam
-Rozumiem, wybacz ale muszę kończyć bo ciocia mnie woła zadzwonię później. Pozdrów wszystkich i do usłyszenia.- powiedział i szybko się rozłączyłam. Zbiegłam po schodach do salonu. Musze powiedzieć wujostwu, że wracam do domu i do znajomych. Jedyna osoba z rodziny która wie czym tak naprawdę się zajmuję to ciocia która już na samym początku coś podejrzewała kiedy zobaczyła u mnie broń jak ja chowałam. Od tamtej pory rozmawiam z nią o tym oczywiście pomijając ważne szczegóły których nie powinna i nie może wiedzieć.
-Ciociu jutro wracam do domu.- powiedziałam kiedy weszłam do salonu
-Jak to co się stało, że tak nagle?- zapytała
-Potrzebują mnie tam. Nie dają już sobie rady. Pracują na najwyższych obrotach a to i tak za mało. Mamy osłabiony skład a ktoś musi przejąć obowiązki Rose. Za nim wyjechałam to się tym zajmowałam i w miarę dawaliśmy radę a potem to spadł na Louisa i tak ma już dużo obowiązku, musi ogarnąć i firmę, i gang dlatego postanowiłam wracać. Po za tym maja w tym tygodniu wybudzać Ro więc i tak bym wracał a im szybciej tym lepiej.- odpowiedziałam
-Dobrze kochanie to jutro cie odwiozę a po drodze porozmawiamy sobie i wyjaśnisz mi jeszcze raz co i jak a teraz idź się pakuj i kładź spać bo rano wyjeżdżamy. Zadzwoń do rodziców i powiedz im o powrocie.- powiedział a ja poszłam do siebie zacząć się przygotowywać na jutro.
Perspektywa Harrego:
Wyszedłem od Nialla wcześniej niż reszta ponieważ byłem umówiony z Lizą. Spotykamy się od około miesiąca. Jeszcze nie powiedziałem reszcie o niej zrobię to jak wszystkie interesy się unormują i będziemy mieli wszystko pod kontrolą. Ona jest taka piękna jak anioł po prosu. Poznaliśmy się kiedy akurat śpieszyłem się do biura na spotkanie które zwołał Louis w trybie pilnym. Wybiegałem zza rogu i się z nią zderzyłem. Więc w ramach przeprosin zaprosiłem ja na kawę. Oczywiście później było ich więcej i tak wyszło, że od 2 tygodni już jesteśmy razem. Nawet nie spodziewałem się, że ktoś taki jak ja będzie miał dziewczynę. Gdyby usłyszał o tym kilka tygodni wcześniej to bym wyśmiał tą osobą ale jak widać cuda się zdarzają.
-Wybacz, że musiałaś tyle czekać ale musiałem załatwić kilka spraw jeszcze i trochę się to przedłużyło.- powiedziałem i przywitałem się z nią
-Oj nic się nie stało, nie czekam długo. Opowiadaj co tam u ciebie, ostatnio cały czas gdzieś biegasz i masz coś do załatwienia.- odparła a w tym czasie podeszła do nas kelnerka aby przyjąć zamówienie
-Co państwu podać?-
-Ja poproszę cafe late i sernik.-odpowiedziała Liz
-W takim razie dwa razy to samo.- dodałem i kelnerka odeszła- Spray służbowe, jako jeden z prezesów mam trochę roboty i tego nie da się ukryć. Mamy akurat duży kontrakt i pewne problemy z kontrahentem, sama rozumiesz w takich sprawach nie można pozwolić sobie na niedopatrzenia. Jak tobie minął weekend?
-Powiem ci, że spokojnie w końcu mogłam odpocząć od tych fleszy i innych takich. Ten tydzień mam cały wolny bo skończyliśmy na razie zdjęcia.- odpowiedziała. Liza jest fotomodelką w jednej ze znanych firm. Rozmawialiśmy i piliśmy kawę do póki nie przerwał nam mój telefon
-Styles… oky zaraz będę.- rozłączyłem się- Wybacz dokończymy innym razem. Firma wzywa. Odwieźć cię może?- zapytałem, nie chce wyjść na jakiegoś idiotę
-Dam sobie radę a ty uciekaj już.- powiedział i dała mi całusa na pożegnanie. Szybko wsiadłem do mojego kochanego czarnego jaguara XJ i pognałem do bazy.
~***~
-Wybaczcie, że tak nagle was ściągnąłem tutaj ale sprawy się trochę pokomplikowały i musimy działać w trybie pilnym.- powiedział Mark kiedy byliśmy w Sali konferencyjnej-Mam plan jak osłabić naszych wrogów. Rozmawiałem już z jednym z policjantów ale nie macie się czego obawiać to mój dobry znajomy. Trzeba tylko zmusić tamtych do działania ale tak aby się sami wkopali. Mam już pewien pomysł ale trzeba go dopracować. We współpracy z policją szybko ich zamkną i będzie po kłopocie.
-No dobra ale co to za plan i jak zamierzamy to zrobić.-zapytałem
-Mark chce upozorować swoje morderstwo ale tak aby tamci brali w tym udział. Trzeba zrobić mały wyciek ale tak aby tamci się nie skapnęli. Wiem, że wszystko jest już obmyślane i trzeba tylko załatwić kogoś na miejsce Marka. On na jakiś czas wyjedzie z miasta aby nie było nic podejrzanego a w tym czasie my wszystkim się zajmiemy oczywiście cały czas mając z nim kontakt.- wyjaśnił Zayn
No to szykuje się ostra jazda. Tylko cały czas mamy za mało ludzi i brakuje nam jednego z lepszych mózgów do naszej operacji. Zayn z Lou są ale jeszcze Rose i Em. Tak bardzo za nimi tęsknie.
-Co tam u ciebie, kiedy wracasz, brakuje nam tu ciebie.-powiedział
-Mi też ciebie miło słyszeć. Jak tylko będzie pora to na pewno wrócę ale jak na razie nie zapowiada się.- wyznałam
-Szkoda. Nie żeby co ale to już prawie miesiąc ile można tam siedzieć dałabyś odpocząć tej biednej cioci.- zaśmiałam się na jego słowa
-Powiedz mi lepiej co u ciebie i jak Rose coś więcej już wiadomo. Jak tam dzieci, nadal u dziadków?- zapytałam
-W tym tygodniu maja zacząć ja wybudzać. Mark przywiózł dzieciaki do domu na jakiś czas aby dziadkowie mogli odpocząć. Jakoś się trzymamy ale tyle roboty w firmie i nie tylko, że podzieliliśmy się obowiązkami bo nie dawałem już rady. Wracaj nie ma kto organizować pojedynków i rozwozić towarów. Jesteś jedną z lepszych moich dilerek.- powiedział a mnie coś ruszyło. Musiałam wrócić i pomóc im nie ma inne opcji jutro się pakuje i wracam
-Rozumiem, wybacz ale muszę kończyć bo ciocia mnie woła zadzwonię później. Pozdrów wszystkich i do usłyszenia.- powiedział i szybko się rozłączyłam. Zbiegłam po schodach do salonu. Musze powiedzieć wujostwu, że wracam do domu i do znajomych. Jedyna osoba z rodziny która wie czym tak naprawdę się zajmuję to ciocia która już na samym początku coś podejrzewała kiedy zobaczyła u mnie broń jak ja chowałam. Od tamtej pory rozmawiam z nią o tym oczywiście pomijając ważne szczegóły których nie powinna i nie może wiedzieć.
-Ciociu jutro wracam do domu.- powiedziałam kiedy weszłam do salonu
-Jak to co się stało, że tak nagle?- zapytała
-Potrzebują mnie tam. Nie dają już sobie rady. Pracują na najwyższych obrotach a to i tak za mało. Mamy osłabiony skład a ktoś musi przejąć obowiązki Rose. Za nim wyjechałam to się tym zajmowałam i w miarę dawaliśmy radę a potem to spadł na Louisa i tak ma już dużo obowiązku, musi ogarnąć i firmę, i gang dlatego postanowiłam wracać. Po za tym maja w tym tygodniu wybudzać Ro więc i tak bym wracał a im szybciej tym lepiej.- odpowiedziałam
-Dobrze kochanie to jutro cie odwiozę a po drodze porozmawiamy sobie i wyjaśnisz mi jeszcze raz co i jak a teraz idź się pakuj i kładź spać bo rano wyjeżdżamy. Zadzwoń do rodziców i powiedz im o powrocie.- powiedział a ja poszłam do siebie zacząć się przygotowywać na jutro.
Perspektywa Harrego:
Wyszedłem od Nialla wcześniej niż reszta ponieważ byłem umówiony z Lizą. Spotykamy się od około miesiąca. Jeszcze nie powiedziałem reszcie o niej zrobię to jak wszystkie interesy się unormują i będziemy mieli wszystko pod kontrolą. Ona jest taka piękna jak anioł po prosu. Poznaliśmy się kiedy akurat śpieszyłem się do biura na spotkanie które zwołał Louis w trybie pilnym. Wybiegałem zza rogu i się z nią zderzyłem. Więc w ramach przeprosin zaprosiłem ja na kawę. Oczywiście później było ich więcej i tak wyszło, że od 2 tygodni już jesteśmy razem. Nawet nie spodziewałem się, że ktoś taki jak ja będzie miał dziewczynę. Gdyby usłyszał o tym kilka tygodni wcześniej to bym wyśmiał tą osobą ale jak widać cuda się zdarzają.
-Wybacz, że musiałaś tyle czekać ale musiałem załatwić kilka spraw jeszcze i trochę się to przedłużyło.- powiedziałem i przywitałem się z nią
-Oj nic się nie stało, nie czekam długo. Opowiadaj co tam u ciebie, ostatnio cały czas gdzieś biegasz i masz coś do załatwienia.- odparła a w tym czasie podeszła do nas kelnerka aby przyjąć zamówienie
-Co państwu podać?-
-Ja poproszę cafe late i sernik.-odpowiedziała Liz
-W takim razie dwa razy to samo.- dodałem i kelnerka odeszła- Spray służbowe, jako jeden z prezesów mam trochę roboty i tego nie da się ukryć. Mamy akurat duży kontrakt i pewne problemy z kontrahentem, sama rozumiesz w takich sprawach nie można pozwolić sobie na niedopatrzenia. Jak tobie minął weekend?
-Powiem ci, że spokojnie w końcu mogłam odpocząć od tych fleszy i innych takich. Ten tydzień mam cały wolny bo skończyliśmy na razie zdjęcia.- odpowiedziała. Liza jest fotomodelką w jednej ze znanych firm. Rozmawialiśmy i piliśmy kawę do póki nie przerwał nam mój telefon
-Styles… oky zaraz będę.- rozłączyłem się- Wybacz dokończymy innym razem. Firma wzywa. Odwieźć cię może?- zapytałem, nie chce wyjść na jakiegoś idiotę
-Dam sobie radę a ty uciekaj już.- powiedział i dała mi całusa na pożegnanie. Szybko wsiadłem do mojego kochanego czarnego jaguara XJ i pognałem do bazy.
~***~
-Wybaczcie, że tak nagle was ściągnąłem tutaj ale sprawy się trochę pokomplikowały i musimy działać w trybie pilnym.- powiedział Mark kiedy byliśmy w Sali konferencyjnej-Mam plan jak osłabić naszych wrogów. Rozmawiałem już z jednym z policjantów ale nie macie się czego obawiać to mój dobry znajomy. Trzeba tylko zmusić tamtych do działania ale tak aby się sami wkopali. Mam już pewien pomysł ale trzeba go dopracować. We współpracy z policją szybko ich zamkną i będzie po kłopocie.
-No dobra ale co to za plan i jak zamierzamy to zrobić.-zapytałem
-Mark chce upozorować swoje morderstwo ale tak aby tamci brali w tym udział. Trzeba zrobić mały wyciek ale tak aby tamci się nie skapnęli. Wiem, że wszystko jest już obmyślane i trzeba tylko załatwić kogoś na miejsce Marka. On na jakiś czas wyjedzie z miasta aby nie było nic podejrzanego a w tym czasie my wszystkim się zajmiemy oczywiście cały czas mając z nim kontakt.- wyjaśnił Zayn
No to szykuje się ostra jazda. Tylko cały czas mamy za mało ludzi i brakuje nam jednego z lepszych mózgów do naszej operacji. Zayn z Lou są ale jeszcze Rose i Em. Tak bardzo za nimi tęsknie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz