wtorek, 25 lipca 2017

Rozdział 19 "Siła przebicia"

***15. 06. 2015 r.*** 

Perspektywa Louis'a


Miałem mnóstwo roboty, z jednej strony firma i nowe kontraktu a z drugiej gang i tyle samo spraw oraz jeszcze sprawa zabójstwa Mark'a i Kate. Na szczęście Zayn powiedział, że on zajmie się gangiem a ja mam na spokojnie zająć się firmą. Jeszcze remont w nowym domu, planowanie ślubu ale to na szczęście zleciłem Sophia, która wręcz była zadowolona tym faktem i zapewniła mnie, że razem z Emmą zajmą się wszystkim i będzie to najlepszy dzień w naszym życiu. Dzisiaj wziąłem wolne w firmę ponieważ z Rose jadę na USG i dowiemy się czy to chłopiec czy dziewczynka.

-Louis masz wszystkie dokumenty?- zapytała Rose schodząc po schodach
-Wszystko mam, spokojnie. Jedźmy już bo się spóźnimy a ja nie mam zamiaru łamać przepisów jadąc z tobą.- odpowiedziałem i otworzyłem drzwi przepuszczając Rose
-Jakoś wcześniej nie miałeś z tym problemów.-stwierdziła
-Wtedy nie byłaś w ciąży z naszym dzieckiem a teraz wolę nie ryzykować, po za tym co innego na wyścigach a co innego teraz.- powiedziałem i pocałowałem ja w czoło
-Lou po USG podwieziesz mnie do szkoły, mam spotkanie z nowymi instruktorami i nie chce się spóźnić.- dodała wsiadając do auta
-Nie ma problemów, jak skończysz to zadzwoń to też podjadę po ciebie i pojedziemy na kolacje z dzieciakami do mojej mamy bo zapraszała nas.- odpowiedziałem i odpaliłem auto

                                                                           ~*~


-Pani doktor i co. Chłopiec czy dziewczynka?- zapytałam

-Z tego co widzę to chłopczyk.- odpowiedziała pani doktor i pokazała dowód na to
-Bardzo dobrze się rozwija, wszystko jest tak jak powinno. Nie ma obaw. Gdyby jednak coś się działo to proszę dzwonić.- powiedziała pani doktor , podała nam zdjęcia naszego maluszka i wyszliśmy z gabinetu
-Lou, to jest nasz syn.- powiedziała patrząc na zdjęcie a do oczu napływały jej łzy
-Tak kotek, to nasz syn. Wychowamy go na dobrego i kochającego mężczyznę.- powiedziałem przytulając ja i całując w czoło

                                                                           ~*~


Po zawiezieniu Rose do szkoły na spotkanie postanowiłem odwiedzić chłopaków i sprawdzić jak tam im idzie i czy jeszcze nie roznieśli tego interesu. Mimo, że miałem im oddać sprawy związane z gangiem to jednak trudno mi tak całkowicie odpuścić.

-Hej chłopaki co tam u was, jak sprawy się mają?- zapytałem wchodząc do budynku
-O proszę kto tu zawitał.- powiedział Zayn i przywitaliśmy się
-Opowiadaj jak tam interesy i wszystko.- dodałem
-Wszystko dobrze, finanse jesteśmy dużo na plusie, mamy nowych kupców, jest kilka gangów okolicznych które chcą się do nas przyłączyć ale to chciałem z tobą obgadać bo sam nie chce podejmować decyzji o czymś takim. Towar schodzi szybko, czasami nie zdążamy produkować. Trzeba przyznać interes się kręci.
-Jak sprawa Mark'a?- zapytałem
-Złapali trop, który im podsunęliśmy. Wiem, że sprawdzali Max'a, Silve i Tom'a, oni mają alibi więc ich nie uda się wsadzić z resztą bez Thomasa i Alice to oni nie są w stanie tego dalej prowadzić.
-To zrobimy tak, tymi gangami zajmę się jak zakończę kontrakty w firmie, jak tak mi zależy to poczekają ale zajmijcie się sprawdzaniem ludzi z tych gangów. Sprawę Marka kontroluj dalej i zdawaj mi relacje.
Kiedy tak rozmawiałem z Zayn'em i zdawał mi relacje zadzwoniła Ro
-Co tam kocie, jechać po ciebie?- zapytałem gdy odebrałem
-Nie trzeba, za 5 minut będę w bazie, muszę z tobą porozmawiać.- powiedziała i się rozłączyła

***15 minut później***



Perspektywa Rosemarie:

-Louis jak mogłeś zrobić jej coś takiego, dlaczego? Wytłumacz mi!!!
-Nie możesz się denerwować w tym stanie.
-Nie zmieniaj tematu bo bardzo dobrze wiesz, że tego nie znoszę. Powiedz mi jak zamierzasz to teraz odkręcić?
-Louis jest sprawa.- powiedział Liam wchodząc do pomieszczenia- Sorry nie wiedziałem, że jesteś Rose.
-Już idę, wybacz kochanie praca wzywa.- odpowiedział i od tak wyszedł z pokoju
-Powiedz swojej mamie, że dzisiaj nie przyjedziemy do niej. Ja jadę na miasto i nie wiem o której wrócę.-dodała i wyszła z biura trzaskając drzwiami

Nie od puszę mu tego, nie po tym jak ja potraktował. Jeszcze pozna moją złą stronę i się grubo zdziwi. Zdecydowałam się pojechać do Kate i porozmawiać z nią o tym wszystkim i wytłumaczyć jej ta całą akcje która miała miejsce jakiś czas temu.

                                                                               ~*~

-Rose co ty tu robisz? Po co przyjechałaś?- powiedziała Kate ja tylko zobaczyła mnie w drzwiach
-Musimy porozmawiać, mogę wejść?
-Ta...tak proszę wejdź.

-Co cię do mnie sprowadza, Louis wie, że tu jesteś?- zapytała jak tylko weszłyśmy do jej pokoju
-Louis nic nie wie i tak ma zostać. Chciałam z tobą porozmawiać o tej sytuacji tam na wyścigach. Wszyscy znamy już prawdę.-powiedziałam
-To znaczy jaką prawdę?- widziałam przerażenie w jej oczach
-Nikt nie chce powiedzieć prawdy tobie ale uznałam, że powinnaś ja znać, rozmawiałam z Lou o tym wczoraj i powiedział mi o wynikach śledztwa jakie robił. Okazało się, że ktoś włamał się na twój telefon i dlatego sprawdzając twoje bilingi było widać, że dzwoniłaś na policję. Nikt nie odważył się tego tobie powiedzieć bo boją się reakcji Louisa na to, a ja mam na to wywalone, bo masz prawo znać prawdę.




-Je... Jestem w szoku, nie sądziłam, że ktoś będzie w stanie zrobić takie świństwo. Po za tym dobrze wiesz, że nie była bym w stanie zdradzić. Dziękuję ci, że odważyłaś się mi powiedzieć prawdę.
-Nie ma za co, a teraz ubieraj się, pojedziesz ze mną w jedno miejsce.- powiedziałam i siłą zmusiłam ją do wyjścia

***3 godziny później***

Po małych zakupach w centrum i spacerze w parku postanowiłyśmy zajść na kawę, odpocząć trochę i jeszcze porozmawiać bo dawno się nie widziałyśmy.
-Powiedz mi jak tam po między tobą a Zayn'em?- zapytałem upijając łyk herbaty
-Wszystko dobrze, ostatnio zabrał mnie na obiad do swoich rodziców, jakiś czas temu byliśmy w kinie. Nie nudzę się z nim ale i nie daje mi myśleć o tej całej sytuacji. Troszczy się o mnie, czasami czuje się rozpieszczana przez niego. Moja mama stwierdziła, że takiego zięcia to ona może mieć.- odpowiedziała
-Cieszę się, że wam się układa, potrzebował kogoś takiego jak ty. Przy tobie jest całkowicie inny.
-Rose... jak myślisz będę mogła porozmawiać z Louis'em o tej sprawie i wyjaśnić mu wszystko?- zapytała nie pewnie
-Porozmawiam z nim o tym jeszcze, powiem, że chcesz się spotkać i w ogóle. Załatwię to nie martw się.- odpowiedziałam
Porozmawiałyśmy jeszcze trochę ale zaczęło się ściemniać i uznałam, że pora wracać do domu. Pożegnałam się z Kate i zamówiłam taksówkę.

***15 minut później***

-Już jestem.-powiedziałam wchodząc do domu
-Gdzie ty do jasnej cholery się podziewałaś?- nagle ni stąd ni zowąd  pojawił się Lou
-Byłam na zakupach, mówiłam ci, już się tak nie denerwuj.- odpowiedziałam i zabrałam torebki do salonu aby wszystko rozpakować- Dzieciaki już śpią?
-Rose...- zaczął ale nie dane było mu skończyć
-Nie Rose, Louis wytłumacz mi jak długo masz zamiar ją okłamywać skoro nic nie zrobiła. Widziałam się z nią i powiedziałam jej o wszystkim. Chce się z tobą spotkać, sądzę, ze to najlepszy moment na to. Zasługuję aby ja przeprosić i znów przyjąć do zespołu, po za tym wie, że brakuje ludzi a wiesz jak dobra była i jak dawała sobie radę. Przemyśl to a ja idę się umyć i położyć spać bo jestem zmęczona. Dobranoc.- powiedziałam i udałam się w stronę schodów

***Następny dzień***

Perspektywa Louis'a:

Postanowiłem wstać dość wcześnie i przygotować przeprosinowe śniadanie dla Rose. Wczoraj siedziałem do późna i myślałem nad wszystkim i muszę przyznać, że znów ma racę. To jest mój taki pierdzielony głos rozsądku. Muszę przyznać jej racje, po raz kolejny. Dzisiaj postaram się zadzwonić do Kate i umówić się z nią na spotkanie.
-Mmm co tu tak ładnie pachnie?- usłyszałem głos Rose schodzącej na dół kiedy własnie kończyłem śniadanie dla nas.
-Hej kotek. Przygotowałem śniadanie przeprosinowe dla ciebie. Masz racje co do tej sprawy. Dzisiaj postaram się skontaktować z nią i umówić na spotkanie a teraz jedzmy do wystygnie.- powiedziałem i podałem jej naleśniki i sok. Rosemarie pokiwała głową na znak, że rozumie i zabraliśmy się za jedzenie.

***Kilka godzin później***

Znalazłem chwilę wolnego i postanowiłem od razy zadzwonić do Katheriny i umówić się z nią na spotkanie.
-Halo?- usłyszałem po drugiej stronie słuchawki
-Cześć tutaj Louis. Dzwonie aby zapytać się czy masz w tym tygodniu możliwość spotkania się, bo chciałbym porozmawiać z tobą i wyjaśnić wszystko.
-Mam czas. Podaj termin a ja si dostosuję.-odpowiedziała i czekała na moja reakcje
-Co powiesz na jutro o 15 u mnie w biurze, napiszę ci SMS'em adres.-odpowiedziałem
-Nie ma problemu w takim razie do jutra, pa.
-Do jutra.- odpowiedziałem i rozłączyłem się. Wysłałem jej adres i wróciłem do pozostałych spraw, które miałam do zrobienia jeszcze dzisiaj.

wtorek, 14 lutego 2017

Rozdział 18 " Szpieg w szeregach"

Perspektywa Sophi:
Postanowiliśmy z dziewczynami spędzić trochę czasu razem bo ostatnio nie było jak. Każda z nas była zajęta swoimi sprawami. Emma ogarniała dokumenty dla Lou odnośnie jakiś zakupów dla firmy, Rosę była zajęta szukaniem nauczycieli do swojej szkoły i w ogóle ogarnianiem jej i wszystkiego co z nią związane plus jeszcze planuje przeprowadzkę z Lou i dzieciakami do nowego domu. Kate przyuczała się do pewnych rzeczy, dostała w końcu broń i musiała nauczyć się ją obsługiwać.  Ja postanowiłam zabrać się za po tajemne planowanie ślubu Lou i Rose na zlecenie głównego sprawcy tego zamieszania.
-No to co pizza, jakieś filmy i butelką wina.- powiedziałam gdy już pojawiły się wszystkie dziewczyny
-Ja co najwyżej zadowolić się mogę jakim sokiem czy czymś.- odpowiedziała Rosę
-Spokojnie przewidziała to i dla ciebie też coś mam.


-Liam kocie gdzie ty jesteś, nie słyszę cię.- powiedziałam kiedy zadzwoniłam do niego sprawdzić co porabiają z chłopakami-Jakie wyścigi, o czym ty mówisz. Podobno z tym skończyliście?
-Sophie spokojnie, to sytuacja awaryjna, będzie dobrze, Louis to wygra. Jestem tego pewien.- odpowiedział pełen spokoju kiedy ja byłam okropnie zła
-Powiedz mi gdzie jesteście i przyjedziemy. Nie chce słyszeć sprzeciwu.- uprzedziłam go za nim zdążył coś powiedzieć
-Jesteśmy przy drodze wylotowej z Doncaster w stronę Blaxton.- w jego głosie słychać było zrezygnowanie
-Będziemy za 10 minut.- dodała i rozłączyłam się
-Co się dzieje, jakie wyścigi?- odezwała się Kate
-Louis bierze udział w wyścigu. Jedziemy tam, za 5 minut w aucie.- powiedziałam i poszłam po swoje rzeczy i kluczyki do auta.


Perspektywa...:

Jak dobrze, że mam dobry dostęp do towaru i mogę w każdej chwili go wziąć i nikt nie będzie mnie o to podejrzewać. Skoro od ponad roku nic nie wykryli to teraz tym bardziej. Fakt może i jestem uzależniony ale nie biorę dużo i tylko w tedy gdy muszę odreagować wszystkie sprawy.


Perspektywa Louis:

Może i Kat jest już w naszych szeregach ale jest córką policjanta a to może nam przysporzyć dużych problemów. Zleciłem kilku osobą aby ją obserwowały i zdawały mi relacje z tego. Dzisiaj organizujemy wyścigi i mam złe przeczucia. Od jakiegoś czasu dostaję pogróżki, że w końcu to wszystko się skończy a ja będę nikim.
-Liam auto gotowe już?- Zapytałem wchodząc do garażu
-Jak w najlepszym stanie. Sam dopilnowanie wszystkich przeróbek.
-Trasa już obstawiona, sprawdziliście wszystko?- dopytywałem, lubię mieć wszystko pod kontrolą i pewność dobrze wykonanej roboty.
-Brakuje tam tylko nas. Wszystko jest już gotowe zadbałem o wszystko.-dodał i wsiedliśmy do auta


Gdy dojechaliśmy na miejsce było już dużo ludzi no i oczywiście mój przeciwnik. Wiedziałem, że tym razem nie mogę popełnić najmniejszego błędu bo może mnie to wiele kosztować. Nie kiedy wszystko zależy ode mnie i to ja jestem głową rodziny.
-Liam przygotuj wszystkich zaraz zaczynamy.- powiedziałem i wysiadłam z auta idą w stronę mojego ferrari 458. Podchodząc Harry rzucił w moją stronę kluczyki, przywitał się i poklepał aby dodać otuchy. Wszyscy wiedzieli, że to jest nasze być albo nie być i to zależy ode mnie czy dalej będziemy rządzić tym terenem czy będziemy musieli się wynieść, ale ja tak łatwo nie po puszcze i nie poddaje się tylko dlatego, że jakimś pożal się boże małolatą zachciało wejść na nasz teren i zadrzeć z nami. Wsiadłem do auta i ruszyłem w stronę startu gdzie już czekał mój przeciwnik.

Perspektywa Liam:

Staliśmy z całą grupą przy linii startu. Niestety kiedy dziewczyny dowiedziały postanowiły przyjechać na miejsce. Nie byłem z tego zadowolony i kazałem reszcie ich pilnować kiedy ja będę nawigował Lou.
-Louis pamiętaj, że jak coś będzie nie tak to od razu dawaj znać abym mógł w porę zareagować, jasne.- powiedziałem do słuchawki
-Stary nie pierwszy raz już jadę w wyścigu, wiem co mam robić.- odpowiedział i ruszyli

Wchodził gładko w każdy zakręt i był na prowadzeniu. Dziewczyny cały czas piszczały ze strachu co zaczynało po woli irytować już mnie. Jak również z takiego powodu nigdy ich nie braliśmy na wyścigi choć jeśli już były z nami to z reguły siedziały w aucie i nie wychodziły do póki nie przyszliśmy po nie. Zostały mu już tylko dwa zakręty i nagle usłyszeliśmy syreny co oznaczało tylko jedno- gliny.

-Lou jest problem mamy ogon spierdzielaj gdzieś się ukryć a my spadamy do bazy.-powiedziałem mu przez słuchawkę i rozłączyłem się- Zabierzcie szybko dziewczyny, nie mogą nas złapać.- krzyknąłem i sam zabrałem Sophie do auta i ruszyłem z piskiem.
-Li kochanie co się stało?-zapytała przestraszona
-Ktoś wezwał policje i musimy się szybko ewakuować.- wytłumaczyłem i skręciłem na drogę prowadzącą do naszej bazy. Otworzyłem bramę i wjechałem do garażu, byli już wszyscy prócz Tomma co mnie trochę zdziwiło.
-Louis to ty?- usłyszałem głos Rose kiedy tylko otworzyłem drzwi
-Nie, to tylko ja i Sophia. Dzwoniliście do niego? Zazwyczaj to on na nas czeka a nie my na niego po takim czymś.- powiedziałem i usiadłem na sofie
-Dzwoniłem ale włącza się poczta głosowa.- odparł Niall
-A co jeśli mu się coś stało? Liam trzeba go szukać, nie mógł tak zapaść się pod ziemię.- powiedział Ro i poderwała się z fotele
-Spokojnie nic mu za pewne nie jest, pewnie gdzieś się schował przed glinami i zaraz będzie.
-Kate ty mała żmijo, gdzie jesteś!!!
- Oho wrócił i jest cały- dodał Harry gdy tylko go usłyszeliśmy

-My ci zaufaliśmy, przyjęliśmy do rodziny a ty nas sabotażujesz. Nie spodziewałam się tego po tobie.
-Ale o co ci chodzi Lou, ja nic nie zrobiłam złego, zawsze robię to co mówisz.- powiedziała w obronie  i podniosła ręce w tym geście
-To niby kto zadzwonił po gliny jak nie ty? Sprawdziłem monitoring, dziwny zbieg okoliczności, że rozmawiałaś przez telefon i kiedy skończyłaś  kilka minut później pojawiły się gliny? Myślałem, że można ci zaufać ale jednak się myliłem. Radzę opuścić ci ten dom w tej chwili za nim ja ci pomogę, nawet nie próbuj pokazywać mi się na oczy już nigdy więcej. Lepiej dla ciebie jeśli nie wejdziesz mi już w drogę.- powiedział i wskazał palcem drzwi wyjściowe
-Louis co ty gadasz, chyba siebie nie słyszysz? Po co miała by to robić? Opamiętaj się za nim popełnisz błąd który może cię dużo kosztować.- odparł Zayn i wstał razem z Kate i poszedł w stronę wyjścia
-To ty lepiej opamiętaj się z kim jesteś za nim będzie za późno. Jeśli cokolwiek wycieknie na nasz temat do glin i zaczną się nami interesować to jesteś na pierwszym miejscu podejrzanych, pamiętaj.-wyznał i poszedł na górę.

Perspektywa Kate:

Jak Louis mógł pomyśleć, że to ja doniosłam gliną, odeszła na bok aby odebrać telefon bo dzwoniła mama aby przekazać mi, że wychodzą z tatą na kolację do znajomych i będę sama. To czysty zbieg okoliczności. Muszę mu udowodnić, że jestem nie winna choć by nie wiem co.
-Zayn wierzysz Louis'owi?- zapytałam kiedy wychodziliśmy z budynku
-To, że twój tata jest gliną to nie znaczy, że ty jesteś jego szpiegiem w naszych szeregach. Jak opadną emocje to pogadam z nim ale proszę cie o jedno, pod żadnym pozorem nie wchodź mu teraz w drogę.- odpowiedział i przytulił mnie
-Zostaniesz dzisiaj u mnie na noc?-zapytałam nie pewnie
-Mogę zostać, a co twoi rodzice na to?
-Idą na kolacje i jestem sama w domu.-odpowiedziałam i czekałam na jego reakcje

piątek, 6 stycznia 2017

Rozdział 17 "Niespodziewane prezenty"

***2 miesiące później, 24. 12. 2014 r. ***

 Perspektywa Kate:

To już prawie 2 miesiące od śmierci Marka. Trudno jest nam bez niego. Świat stracił tak wspaniałego człowieka jakim był. To pierwsze święta bez niego. Postanowiliśmy spędzić je wszyscy razem. Moi rodzice zgodzili się abym nie jechała z nimi do dziadków i została z Rose wspierając ją i jej rodzinę. Polubili bardzo Marie.

-Zayn choć pomóż mi.- zawołałam Mulata
-Co mam zrobić?- zapytał kiedy wszedł do kuchni
-Rozłóż sztućce i talerze.- powiedziałam i wróciła do nakładania potraw.
-Idź się szykować z dziewczynami a ja się tym już zajmę słońce.- powiedziała mama Lou wchodząc do kuchni. Kiwnęłam głową i ruszyłam w stronę pokoju Rose gdzie były już dziewczyny
-Woo jak wy pięknie wyglądacie.- powiedziałam kiedy weszła do pokoju
-Ciebie też zaraz zrobimy na bóstwo aby Zayn’owi opadła szczęka.- odparła Sophia i pociągnęła mnie w głąb pokoju.- Mamy dla ciebie drobny prezent, wiemy, że to nie czas na nie jeszcze ale nas zasady nie obowiązują.- dodała a Emma wyciągnęła z szafy piękną sukienkę.

-Ale ja nie mogę tego przyjąć, pewnie kosztowała fortunę.
-To jest prezent a prezenty się przyjmuje.- dodała Ro
-No dobrze, dziękuję bardzo. –powiedziałam i wyściskałem je mocno
Po długim czasie w końcu byłam gotowa to zejścia Rezem dziewczynami na kolacje wigilijną. Byłam bardzo ciekawa reakcji Zayn’a.
-Juz jesteśmy.-powiedziała Sophia kiedy zeszła ze schodów.

W tym samym czasie Zayn odwrócił się w naszym kierunku i kiedy mnie zobaczył całkowicie go sparaliżowało.

Perspektywa Zayn'a:

Właśnie rozmawiałem z chłopakami o interesach kiedy Sophia oznajmiła, że już są. Gdy obróciłem się i zobaczyłem ją kompletnie mnie zatkało i sparaliżowała, ujrzałem najpiękniejszą dziewczynę na świecie, mój skarb o który dbam każdego dnia. Podszedłem do niej i podałem dłoń aby pomóc jej zejść ze schodów.
-Pięknie wyglądasz słońce.-szepnąłem jej do ucha i ruszyliśmy w stronę jadalni. Widziałem jak się zaczerwieniła i schowała twarz we włosach.
-No dzieci siadamy do stołu bo już czas.- powiedziała mama Lou i wszyscy zasiedliśmy do stołu.
Po kolacji przyszedł czas na prezenty. Dzieciaki rzuciły się na nie i zaczęły rozdawać każdemu z osobna. Oczywiście Louis dostał więcej prezentu bo z okazji urodzin również. Ja swój prezent miałem w zanadrzu na potem dla Kate.
-No to rozpakowujemy.- powiedział Josh i zaczęła się najlepsza zabawa
-Czy ktoś wie do czego są te dwie pary kluczy?- zapytała Rose gdy odpakowała pierwszy prezent
-Poszukaj może odpowiedzi w środku.- dodał Louis i dalej zabrał się za swoje prezenty
Z pudełka wyjęła kartkę i zaczęła ją czytać. Obserwowałem ją cały czas, zauważyłem jak z jej oczu zaczęły lecieć łzy. Poderwała się z fotela i pobiegła na górę a zaraz za nią Louis.
Perspektywa Louis’a:
Bardzo dobrze wiedziałem od kogo ten prezent i do czego służą te klucze. Wiedziałem, że w środku jest liścik ale za kija nie wiedziałem co w nim jest. Gdy Rose go wyciągnęła i zaczęła czytać obserwowałem jej reakcje na to. Widziałem łzy i nagle uciekła na górę. Nie myśląc dłużej pobiegłem za nią do jej pokoju.
-Kochanie co się stało?- zapytałem jak tylko wszedłem do pomieszczenia
-Wiedziałeś, że Mark ma dla mnie prezent, wiedziałeś, że to od niego.- powiedziała ze łzami w oczach
-Tak wiedziałem ale nie wiem co było w liście.- wyznałem a ona podała mi list
Droga Rosemarie,
Jeśli to czytasz to znaczy, że mnie już nie ma. Mam pewność, że jesteś w dobrych rękach i zajmują się Tobą tak jak ja bym to robił. Zapewne zastanawiasz się do czego są te klucze. Jedne są do twojego nowego i za razem pierwszego auta, które zakupiłem niedawno. Natomiast drugi komplet jest do twojej szkoły tańca, którą razem z Lou dla ciebie otworzyliśmy. Jest jeszcze jeden ale go znajdziesz w szkole tańca. Tamtymi kluczami otworzysz wasz nowy dom. Mam nadzieję, że jesteś szczęśliwa i układasz sobie życie, ucałuj ode mnie Josh’a i Elizabeth. Nie musisz się martwic o ich przyszłość tak jak i twoja bo zapewniłem wam godne warunki. Jak będziesz tylko potrzebować pieniędzy dla dzieciaków użyj tej karty kredytowej. Odkładane są na niej cały czas pieniądze na waszą edukacje jak i wychowanie,  na pewno nie zabraknie ich nigdy. Jesteś najukochańszą i najwspanialszą osoba jaką znam. Charakter i osobowość odziedziczyłaś po tacie. Jestem z tego dumny, że mogłem cię wychowywać i to, że stałaś się tak wspaniałą osobą i doceniasz wszystko i wszystkich z twojego najbliższego otoczenia.
                                                                                                                 Twój kochający ojczym
Kiedy to przeczytałem sam miałem łzy w oczach. Nie wiedziałem o tym koncie dla ich trójki jak i o domu, który kupił. Zapewnił im godną przyszłość nim jeszcze odszedł. Mam nadzieję, że choć w niewielkim stopniu będę w przyszłości takim ojcem jakim od był dla swoich dzieci. Położyłem się koło Rose i objąłem ją bardzo mocno a ona wtuliła się we mnie.
-Louis mam dla ciebie prezent urodzinowy, chciałam dać ci go później ale skoro już jesteśmy sami to dlaczego nie skorzystać.- powiedziała, wstała z łóżka i podeszła do komody z której wyjęła małe pudełeczko. Wróciła powrotem do mnie i podała mi je- Mam nadzieję, że spodoba ci się to.
Powoli odwiązałem wstążkę i podniosłem wieczko. W środku było zdjęcie. Wziąłem je do ręki i nie uwierzyłem w to co zobaczyłem. To było zdjęcie mojego dziecka.
  

-Czy to jest nasze maleństwo?- zapytałem a głos łamał mi się okropnie
-Tak, za 8 miesięcy będziesz tatą. Tym razem nam się uda.- odpowiedziała a ja natychmiast wstałem i podniosłem ja i zacząłem kręcić się dookoła z tego szczęścia. Tym razem dopilnuje aby nikt nie zakłócił spokoju naszemu dziecku.
-Choć musimy powiedzieć wszystkim o tej nowinie.
Perspektywa Zayn’a:
Kiedy Louis pobiegł za Rose my dokończyliśmy rozpakowywać prezenty. Po tym wszystkim postanowiłem przejść się z Kate i dać jej prezent ode mnie.
-Co się stało, że chciałeś ze mną porozmawiać na zewnątrz, coś jest nie tak?- zapytała przestraszona
-Chciałem się ciebie o coś zapytać?
-Zayn kochanie co się dzieje, powiedz mi bo zaczynam się martwić.- wyznała.
Sięgnąłem do kieszeni płaszcza i wyjąłem z niej czerwone pudełeczko i ukląkłem przed moja ukochaną
-Wiem, że to może oklepana i wyobrażałaś sobie pewnie to wszystko inaczej ale ja już dłużej nie mogę czekać. Katherina czy uczynisz mnie jeszcze bardziej szczęśliwym mężczyzną na świecie i wyjdziesz za mnie za mąż
-Ja… o my god… Zayn to są najpiękniejsze oświadczyny jaki mogła sobie wymarzyć. Tak zostanę twoja żona.- odpowiedziała a ja podniosłem ją i zakręciłem dookoła
-Pani Malik jest pani moim największym skarbem na świecie, nikomu cie nie oddam.- powiedziałem i pocałowałem ją
Kiedy w końcu odkleiliśmy się od siebie wróciliśmy do środka a w salonie już był Lou z Rose.
-No na reszcie ile można na was czekać. Siadajcie bo mamy wam do powiedzenia pewna
wiadomość.- odparł Louis a my szybko usiedliśmy na sofie

-Przed chwila dostałem od tej oto osóbki- zaczął i pokazał na Ro- najwspanialszy prezent na świecie, fakt sam maczałam w tym palce ale nie wiedząc o tym. Dokładnie za 8 miesięcy zostaniecie wujkami i ciociami oraz dziadkami.- dokończyła a wszyscy zaczęli im gratulować i wypytywać dziewczyna o wszystko
-No to skoro już tak dzielimy się dobrymi wiadomościami to my dla was również mamy taką. Czekaliście na nas nie bez powodu. Przed chwila oświadczyłem się Kate a ona przyjęła je.- wyznałem i tym razem to nam zaczęto gratulować.