piątek, 13 listopada 2015

Rozdział 9 "Zaskoczenie"

***miesiąc późnej,16.04.2015r.czwartek***

Perspektywa Zayn’a:

Kate bywa u nas coraz częściej i zastanawiamy się czy nie zaproponować jej „pracy” u nas. Rose ma zakaz jakiej kolwiek pracy od Lou a i tak rozwozi towar z Li i Hazzą którzy zaczynają się już bać co będzie jeśli ich Tommo przyłapie. Oczywiście Każdy wie o tym tylko nie on więc każdy z nas może oberwać za to, że nie powiedział o tym. Więcej czasu spędzam z Cat, Perrie poszła na dalszy tor z czego się wszyscy cieszą. Dopiero teraz zrozumiałem dlaczego ona jest ze mną, jaki ja głupi byłem i zaślepiony miłością do niej. Jak to się mówi lepiej późno niż wcale.
-Zayn jak stoimy z towarem?- zapytał Mark
-Po jutrze przydałaby się dostawa. Jak nigdy dziewczyny rozwiozły więcej niż było założone. Budżet w tym miesiącu wzrósł o jakież 25%. To tylko z naszej części. Natomiast u was wrósł o 30.Tak samo jak sprzedaż towaru. Musieli pojawić się nowi odbiory albo ktoś zbankrutował.-powiedziałem
-No to interesy rozkręcają się dość dobrze. Nawet za moich czasów świetności tak nie było. Macie głowy do interesów.- dodał i wyszedł. Za pewne poszedł gadać z Louis’em jak zawsze kiedy przychodzi.
-Hej, przeszkadzam?- zza drzwi wyłoniła się uśmiechnięta twarz Ro
-Nie przeszkadzasz wchodź. Co cię do mnie sprowadza, rzadko tu zaglądasz.- odparłem
-Mam prośbę. Możesz mnie podwieźć do Cat- zapytała
-No jasne i tak miałem się już zbierać. Wezmę tylko swoje rzeczy i możemy jechać.-dodałam i wyszliśmy z biura.

-Dlaczego nie poprosiłaś Louis’a aby cię odwiózł?- zapytałem
-Był zajęty rozmową z moim ojcem. Nie chciałam im przeszkadzać a wiedziałam, że ty już skończyłeś. Pozostali się ulotnili jakiś czas temu i nie miałam kogo prosić.- wyznała. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się przez całą drogę. Bardzo ją lubię jest taka naturalna w zachowaniu i wyglądzie nie to co inne dziewczyny które się kleją do takich jak my.
-No i jesteśmy na miejscu. Poczekać na ciebie?
-Nie trzeba, muszę pogadać z nią na kilka tematów i może nam to trochę zejść . Dzięki, że pytasz ale wracaj do domu na pewno się stęsknili za tobą.-dodała i wysiadła z auta.

Perspektywa Kathenin’e:

Po wielkich trudach z lekcjami mogła w końcu odsapnąć. Zeszłam na dół zrobić sobie coś do picia. Tata w pracy a mama pojechała do cioci i wróci jutro. Wstawiłam wodę i po domu rozniósł się dzwonek sygnalizujący pojawienie się przybysza.  Byłam dość ciekawa kto o tej porze może mnie odwiedzić.
-Hej Cat, przeszkadzam może?- zapytała Rose kiedy otworzyłam drzwi
-Nie no cos ty ,wchodź. Chcesz coś do picia?- zapytałam i ruszyłyśmy w stronę kuchni
-Herbatę jak możesz. Mam dla ciebie pewną propozycje. Wszystko jest już obgadane tylko potrzeba twojego zdania i zgody.-powiedziała siadając na blacie.
-Co to za propozycja, mam się bać?- zapytałam
-Możesz zarobić trochę kasy a wiem, że może ci się przydać. Trochę możesz ale na razie nie mogę więcej powiedzieć.-dodał a ja zalałam herbatę i ruszyłyśmy do mnie do pokoju.
-Słucham więc twojej propozycji.-wyznałam i usiadłyśmy na łóżku
-Ze względu na to, że jestem w cięży Lou nie pozwoli mi pracować za jakiś czas i przyda się zastępstwo za mnie a dziewczyny nie dadzą rady same. Gadałam z  Tommo i nie ma nic przeciwko temu. Musiałabym cię wprowadzić w to wszystko a wiem, że szybko się uczysz więc nie zajmie nam to dużo czasu.-powiedziała
-Co miałabym robić i co za interes na Louis tak w ogóle. Bez obrazy ale to trochę wygląda jak jakiś gang.-wyznałam a w jej oczach widziałam przerażenie- Powiedziałam coś nie tak?
-No i teraz zaczynają się schody. Katherina musisz mi przysiąc, że to co teraz ci powiem nie wyjdzie po za naszą dwójkę.- przeraziła się i zwątpiłam w wszystko- Tym bardziej twój tata nie może wiedzieć o niczym.- pokiwałam głową na znak zgody a ona kontynuowała- Cat to jest gang. Nie legalne wyścigi, pojedynki taneczne i dragi. To nasz świat. Fakt Louis ma firmę ale to tylko przykrywka pod to wszystko aby nikt nie zrobił nalotu. Zrozumiem jak zrezygnujesz ale pamiętaj ani słowa nikomu o tym co się dowiedziałaś przed chwilą. Jeśli nie będziesz chciała się z nami zadawać dalej to zrozumiem.- nie wiedziałam co mam powiedzieć.  Osoby przy których czułam, że mogę być sobą okazali się najbardziej niebezpiecznymi w mieście. Tata mówił coś o jakiś wyścigach i grupie z którą nie walczą ponieważ nie chcą wywołać wojny z nimi ale nie sądziłam, że znam te osoby. Mogłabym im bardzo pomóc ale czy chciałam pakować się w takie coś. Ryzyko jest duże i boje się.
-Musze się zastanowić i to przemyśleć na spokojnie. Nie ukrywam, że jest to dla mnie szok i potrzebuje czasu aby to do mnie dotarło.-wyznałam
-Rozumiem i dostaniesz tyle czasu ile potrzebujesz. Jest jeszcze jedna sprawa.- „matko co znowu” pomyślałam-Spokojnie to nic poważnego. Chodzi mi o Zayn’a. Czy ty coś do niego czujesz?- zapytała a mnie kompletnie zatkało. Nie mogę jej powiedzieć prawdy, nie teraz i nie w tej sytuacji.
-Ja do niego? No coś. Fajnie mi się z nim gada i w ogóle ale to tyle.- mam nadzieje, że nie skapnie się ,że kłamie
-Mnie nie oszukasz. Widzę jak na niego patrzysz a on na ciebie. Na szczęście Perrie nie było jak do tej poru u nas kiedy ty byłaś. Gdyby tak było to trup na miejscu. Jest okropnie zazdrosna o niego. Powiedz prawdę nie wydam cię nikomu tylko chce wiedzieć jak to wygląda.- drąży i nie odpuszcza.
-Tak to prawda podoba mi się ale co z tego skoro on jest z tą Perrie. On do mnie nic nie czuje. Nie robie sobie nadziei bo wiem jak to się skończy. Proszę cię skończmy ten temat.- odpowiedziałam i miałam nadzieje, że odpuści.
-Dobra nie wnikam ale jak coś to wiesz gdzie mnie szukać. Ja już uciekam, muszę ogarnąć dzieciaki bo pewnie Alice znowu nie ma w domu. Paa
-Na pewno cię znajdę, dzięki za odwiedziny.- powiedziałam i odprowadziłam ją

Perspektywa Zayn’a:

Nie pamiętam kiedy ostatni raz siedzieliśmy całą rodziną przy kolacji. Zasze kogoś nie było i to najczęściej mnie lub taty.
-Opowiadaj jak tam interesy się kręcą? -zapytała mama
-Po połączeniu dwóch firm, zarobki poszły o 40% w górę. Nie będą cię zanudzać tymi sprawami. –odpowiedziałem -Co tam u ciebie Waliyha, jak tam wam się układa z tym twoim chłopakiem?
-Nie jesteśmy już ze sobą od tygodnia.-już miałem zapytać dlaczego ale uprzedziłam mnie.-Nie wnikaj proszę, nie chce o tym gadać.-dodała, wstała od stołu i pobiegła do siebie.
-Zdradził ja z jej przyjaciółka a ona to widziała.-powiedziała Doniya
-Wydawał się taki porządny. Świata po za sobą nie widzieli.-dodałem
-Ludzie się zmieniają Zayn. Wiem coś o tym.- odparła mama. Nawet nie wie jak bardzo jej własny syn się zmienił i ,że udaje przed całą rodziną kogoś kim już nie jest. Brakowało mi miłej rodzinnej atmosfery.  Zawsze jak wracałem do domu to wszyscy spali prócz mamy która czekała na mnie w kuchni siedząc przy stole z kubkiem herbaty i kanapkami dla mnie. Troszczy się o nas nie ważne ile mamy lat i jakie błędy popełniamy. Bawiłem się z Safą kiedy mój telefon się rozdzwonił. Jeśli to Lou to go zabije jak każe mi przyjechać.
-Halo.
-Zayn, wiem, że jest późno ale potrzebuje twojej pomocy. Jesteś jedyną osoba która może mi pomóc.- usłyszałem głos Cat i mogłem wywnioskować, że naprawdę nie wie co ma robić
-Gdzie jesteś, zaraz przyjadę.- powiedziałem
-Nie chce robić ci kłopotu…- nie dałem jej skończyć
-Ile razy mam ci powtarzać. Jeśli sam proponuje coś to znaczy, że nie ma problemu i nie przeszkadzasz ,rozumiesz?
-Rozumiem, jestem u siebie w domu. –dodała a ja się rozłączyłem. Przeprosiłem siostrę i obiecałem, że jutro to dokończymy. Wsiadłem szybko do samochodu i ruszyłem w stronę domu Kat. Po jakiś 15 minutach już byłem na miejscu. Zadzwoniłem do drzwi i Chwile później pojawiła się w nich dziewczyna.
-Co się stało?- zapytałem od razu
-Wejdź. Rose była u mnie i złożyła mi propozycje abym zajęła jej miejsce w gangu. Ale ja nie wiem, boje się.-wyznała a mnie zatkało. Nie sądziłem, że to o niej ostatnio rozmawiał Lou i Marie.
-Nie wiedziałem o niczym. Nie masz się czego bać, tak naprawdę to nic złego nie robimy a to, że sprzedajemy dragi czy organizujemy wyścigi to tak jest w większości gangów. Rozumie twoje obawy ale nie są one potrzebne. Znasz nas już długo i czy przypominamy ci typowych gangsterów z tych wszystkich filmów?- zapytałem a na jej twarzy pojawił się uśmiech. Kocham to w jaki sposób ona się uśmiech i to jak jej oczy promienieją w tym czasie.
-Jesteście nie typowi. Wcale nie przypominacie tych umięśnionych facetów w garniakach czy skórach. Jesteście całkowitym przeciwieństwem gangsterów. Boje się, że mój tata w jakiś sposób dowie się o tym co robie jeśli bym dołączyła do was a tego nie chce, zawiodę go tym i stracę jego zaufanie.-jej głos był pełen smutku, wątpliwości i strachu.
-Obiecuje ci, że jeśli wstąpisz do gangu ja się tobą zajmę i nic ci nie grozi przymnie tak samo przy pozostałych chłopkach. Będę robić za twojego ochroniarza, pomogę ci się oswoić z nową sytuacją i zapoznam ze wszystkim. Obiecuje.- kiedy mówiłem na jej twarzy tworzył się mały uśmiech który tak bardzo ubóstwiam
-A co z Perrie, przecież to twoja dziewczyna. Nie chce być powodem waszych kłótni i sporów.-dziewczyny pewnie jej powiedziały wszystko o niej i dlatego tak zareagowała. Na szczęście ta zdzira już nic dla mnie nie znaczy i mogę całkowicie poświęcić się Kat. Jest taką małą bezbronną, szarą myszką którą trzeba chronić przed światem aby nie skrzywdził jej. To moje zadanie do wykonania.
-Nie martw się o nią i nie myśl o niej. To ona jest ciężarem nie ty. –wyznałem
-Dziękuje, że mi pomagasz. To dla mnie dużo. –odpowiedziała i ziewnęła
-Widzę, że ktoś tu zmęczony.- dodałem i wziąłem ją na ręce zmierzając w stroną jej pokoju.

***Następny dzień,17.04.2015,piątek***

Perspektywa Katherin:

Nie znoszę wstawać rano. Gińcie budziki. Wzięłam ciuchy i poszłam się ogarnąć do szkoły. Zeszło  mi tam trochę a nie mogłam się spóźnić do szkoły. Zaprałam torbę i zbiegłam na dół. W kuchni siedziała już tata z mamą i mój braciszek.
-Hej wszystkim.-powiedziała siadając przy stole i zabierając się za moje kochane płatki. Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Spojrzałam na wyświetlacz „Zayn”
-Hej śpiochu, potrzebna podwózka do szkoły?- usłyszałam jego głos a na mojej twarzy pojawił się banan
-Potrzebna, bo jak się spóźnię to zginę.-odpowiedziałam
-W takim razie czekam pod domem na ciebie już.-dodał i się rozłączył. Wzięłam co potrzebowałam i wybiegłam z domu. Na podjeździe stało piękny czarny jaguar Zayna a on w środku. Jak zawsze wygląda bosko. Całą droga do szkoły zajęła nam z niecałe 10 minut. Zaparkował na wolnym miejscu i wysiedliśmy.
-Nadal nikt nie odważył się zająć mojego miejsca. To dziwne.- powiedział i podeszliśmy do Ro i Em.
-Kogo ja tu widzę. Czyżbyś zatęsknił za szkołą.-odezwała się Emma i przywitała się z nami
-Może ale tak właściwie przywiązałem wam tego śpiocha i uratowałem ją przed spóźnieniem. Wpadacie dzisiaj po szkole do biura, podobno Louis ma coś ważnego do przekazania i mają być wszyscy, bez wyjątku.-powiedział i spojrzał dość wymownie na mnie
-Że ja niby też? Przecież ja nie pomagam wam i nie mam nic z tym wspólnego.- dodałam. Z jednej strony bałam się a z drugiej czułam, że mi ufają i nie widzą przeszkód abym wiedział coś na temat ich interesów. Po za tym skorzystam z okazji i porozmawiam od razu z Lou. Nie będę tego odwlekać bo nie ma po co. Rozmawialiśmy jeszcze z kilka minut a potem ruszyłyśmy na lekcje. Tego dnia miało się wszystko zmienić w moim życiu i to po części też z mojej inicjatywy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz