Perspektywa Louis'a:
Nowa dostawa towaru po raz kolejny w tym miesiącu. Dziewczyny się spisują świetnie.W tygodniu zarabiamy grubo ponad 10 tysięcy. Nie wiem jak one to robią ale pokazują klasę. Nie żałuje, że je w to wciągnąłem. Nie sądziłem nawet, że zakocham się w jednej z nich.Nie licząc naszej 8 to mamy jeszcze z 40 pomocników. 4 lata temu nie miałem praktycznie nic a teraz proszę jak się rozwinąłem z pomocą przyjaciół i mojej dziewczyny. Zarządzam jednym z największych gangów w okolicy i którymś co do wielkości w kraju.
-Tommo przyjechali już!-krzyknął Zayn kiedy nasz samochód wjechał na plac
-Już idę, poczekaj na mnie. Niall dzwoń do dziewczyn niech przyjdą tutaj jak najszybciej.-powiedziałem i ruszyłem sprawdzić towar. Nigdy nie można ufać dostawcy. To jedna z zasad w tym biznesie. Zbliża się koniec wakacji i będę musiał odciążyć Rose i Em od obowiązków tutaj. Znając je nie zgodzą się na to. Ubolewam nad tym, że mamy tylko 3 dziewczyny w zespole, przydałaby się jeszcze jedna aby pracowały w parach dla bezpieczeństwa. Fakt nigdy nie są same kiedy rozwożą towar i mają broń ale zawsze dbam o to co najlepsze i najdroższe.
-Pokażcie co mamy tym razem.- odparłem kiedy Li i Hazza wysiedli z torbami z auta
-To co zawsze, ale jest problem. Musimy znaleźć jeszcze jednego dostawce ponieważ ten nie nadąża z produkcją.- powiedział Liam podając ciemną torbę
-Jak to? Co 2 tygodnie mają dawać nam towar i to jest tylko 15 kilo koki plus trochę trawy i hery.
-Bardziej chodzi im o kokę niż o resztę.-wtrącił się Harry
-Zayn zajmiesz się znalezieniem drugiego dostawcy oky?-zadałem pytanie retoryczne jak zawsze w podobnych sytuacjach bywa
-Już się robi, a teraz chodźmy bo zaraz będą pozostali aby to podzielić.-powiedział Zayn i weszliśmy. Zdążyłem ledwo usiąść a zostałem obdarzony soczystym pocałunkiem.
-Tak możesz mnie zawsze witać skarbie.- przywitałem się z Ro
-Też się ciesze. To co dzisiaj mamy dobrego, że musiałam przerwać razem z Emmą i Sophią fajny film?- zapytała Marie
-Świerzy jeszcze ciepły towar moje panie.- dodał Niall
Jak to zawsze bywa przy podziale sami również sprawdzamy towar. Czy aby na pewno jest dobry i nadaje się do sprzedaży.Dzielenie tego wszystkiego zawsze jest długie i męczące.Wybiła już 4 nad ranem.Nasze skarby uciekły do domu jakąś godzinę temu aby przygotować się na jutro i dać znać odbiorcą. Kiedy zaczynałem z tym przygodę tak na prawdę nie wiedziałem jak to się wszystko potoczy i czy przypadkiem przy odbiorze nie zostanę zabity. Gdyby nie to, że sytuacja zmusiła mnie i kilka osób do tego to nawet nie wchodziłbym w to.
-Tommo przyjechali już!-krzyknął Zayn kiedy nasz samochód wjechał na plac
-Już idę, poczekaj na mnie. Niall dzwoń do dziewczyn niech przyjdą tutaj jak najszybciej.-powiedziałem i ruszyłem sprawdzić towar. Nigdy nie można ufać dostawcy. To jedna z zasad w tym biznesie. Zbliża się koniec wakacji i będę musiał odciążyć Rose i Em od obowiązków tutaj. Znając je nie zgodzą się na to. Ubolewam nad tym, że mamy tylko 3 dziewczyny w zespole, przydałaby się jeszcze jedna aby pracowały w parach dla bezpieczeństwa. Fakt nigdy nie są same kiedy rozwożą towar i mają broń ale zawsze dbam o to co najlepsze i najdroższe.
-Pokażcie co mamy tym razem.- odparłem kiedy Li i Hazza wysiedli z torbami z auta
-To co zawsze, ale jest problem. Musimy znaleźć jeszcze jednego dostawce ponieważ ten nie nadąża z produkcją.- powiedział Liam podając ciemną torbę
-Jak to? Co 2 tygodnie mają dawać nam towar i to jest tylko 15 kilo koki plus trochę trawy i hery.
-Bardziej chodzi im o kokę niż o resztę.-wtrącił się Harry
-Zayn zajmiesz się znalezieniem drugiego dostawcy oky?-zadałem pytanie retoryczne jak zawsze w podobnych sytuacjach bywa
-Już się robi, a teraz chodźmy bo zaraz będą pozostali aby to podzielić.-powiedział Zayn i weszliśmy. Zdążyłem ledwo usiąść a zostałem obdarzony soczystym pocałunkiem.
-Tak możesz mnie zawsze witać skarbie.- przywitałem się z Ro
-Też się ciesze. To co dzisiaj mamy dobrego, że musiałam przerwać razem z Emmą i Sophią fajny film?- zapytała Marie
-Świerzy jeszcze ciepły towar moje panie.- dodał Niall
Jak to zawsze bywa przy podziale sami również sprawdzamy towar. Czy aby na pewno jest dobry i nadaje się do sprzedaży.Dzielenie tego wszystkiego zawsze jest długie i męczące.Wybiła już 4 nad ranem.Nasze skarby uciekły do domu jakąś godzinę temu aby przygotować się na jutro i dać znać odbiorcą. Kiedy zaczynałem z tym przygodę tak na prawdę nie wiedziałem jak to się wszystko potoczy i czy przypadkiem przy odbiorze nie zostanę zabity. Gdyby nie to, że sytuacja zmusiła mnie i kilka osób do tego to nawet nie wchodziłbym w to.
Perspektywa Emmy:
Jeszcze jako 13 latka nie sądziłam, że za nie cały rok będę w gangu i zajmę się dragami. Jestem wdzięczna Louis'owi, że pokazał mi ten świat i mogę się wykazać. Pochodzę z przeciętnej rodziny. Nigdy mi niczego nie brakowało ale postanowiłam odciążyć moich rodzicieli finansowo i tak to się już ciągnie 4 lata. Rodzice są przekonani, że pracuje w jakiejś małej nie istotnej firmie. Brat nic nie podejrzewa chociaż sam zachowuje się dość dziwnie od pewnego czasu i muszę to sprawdzić.
***28.08.2014,następny dzień***
Zbliża się koniec wakacji a z tym samym początek szkoły. Szkoda tracić czas kiedy jest super pogoda i można jeszcze się poopalać. Cała nasz grupka spotyka się u Ro aby omówić kilka spraw i przy okazji dobrze się zabawić. Czasami zastanawiam się co by było gdyby Mark nie zabrał jej od matki. Teraz ma życie jak z bajki pomijając tą jędze Alice. Typowy plastik, nie wiem co widzi w niej ojczym Rose. Zazdroszczę jej tego słodkiego rodzeństwa Elizabeth ma 4 lata a Josh 7. Kocha ich tak jakby to było jej prawdziwe rodzeństwo.
-Zaraz powinie się pojawić chłopacy, El, Jo idźcie do siebie na razie dobrze. Jak będziecie mogli już tutaj przyjść to zawołam was albo ktoś po was przyjdzie. Weźcie sobie lody czy to mam chcecie ale nie za dużo i nie zapomnijcie o piciu.- powiedziała Marie
-Dobrze, zajmę się wszystkim siostra nie masz się czego bać rodzice będą dopiero późnym wieczorem.- odpowiedział Josh i zniknęli na schodach a w tym samym czasie ktoś zadzwonił do drzwi.
-No proszę kogo my tu mamy? Em wpuszczamy tych panów czy lepiej nie ryzykować bo wiesz rodziców nie ma.- powiedziała
-Możemy zaryzykować jak coś to zadzwoni się na policje.-wyznałam a cała 5 weszła do środka
-Chodźcie na ogród, wszystko już gotowe.- dodała Rose
Perspektywa Rosemarie:
Często zastanawiam się jakby to było gdybym nie zajmowała się tym co teraz. Gdzie bym była i czy w ogóle była. Jestem wdzięczna Mark'owi za to ile do mnie zrobił i robi nadal. Wie, że "pracuje" a po mimo tego nadal dostaje kieszonkowe i inne udogodnienia. Jest dla mnie jak ojciec którego nie miałam ponieważ mój biologiczny zginął w wypadku lecz co do tego mam pewne wątpliwości. Tata był świetnym kierowcą i nigdy nie pił kiedy prowadził. Sądzę, iż to było wszystko upozorowane i ktoś go zabił. Mark zastąpił mi ojca za co jestem mu wdzięczna ale nigdy nie dorówna mojemu, lecz się stara.
-Dobra a teraz przechodzimy do rzeczy. Od wczoraj szukam drugiego dostawcy ponieważ obecny nie wyrabia na produkcji koki. Ta dostawa była mniejsza o 3 kilo więc i nie każdy z naszych klientów dostanie taka porcje jak zawsze.-powiedział Lou
-U mnie kilku zrezygnowało z dostawy tym razem. Będzie z 0,5 kilo mniej -wyznałam-Em ma podobnie.
-Oky a jak u was?- zapytał Tommo
-U nas też tak odejdzie z kilogram towaru.-wyznał Hazz
-Zayn a u cb?
-Ja nie mam z czego odjąć. Cały towar jaki mam zawsze się rozchodzi.
-U mnie tak samo, brakuje nam kilograma a nie chce tego mieszać z czymś innym.
-Ale przecież dostaliśmy więcej hery wiec można ją sprzedać. Lou ja wiem, że teraz cienko mamy ale damy rade razem. Postaram się rozejrzeć za nowym dostawcą. Po dzwonie do moich odbiorców może oni znają kogoś kto mógłby nam dawać jakąś część działek.- powiedziałam
-Dobra to co najważniejsze mamy już załatwione.Więc możemy odpocząć przed jutrem.-dodał Boo Bear
-To idę po dzieciaki, bo kisza się w domu.-wyznałam i już wstawałam z leżaka ale Louis był szybszy i poszedł po nich. Ciesze się z tego, że polubił moje rodzeństwo tak jak one go.Alice nie toleruje go w przeciwieństwie do Marka który go bardzo uwielbia.
-Ziejn!!!-krzyknęła El i od razu do niego pobiegła. Na szczęście nie ma teraz Perrie bo zaraz by było, że ma się do niego nie zbliżać bo on jest jej i takie tam podobne teksty.Nie znoszę tej szmaty, jej miejsce jest w burdelu a nie tutaj.
***28.08.2014,następny dzień***
Zbliża się koniec wakacji a z tym samym początek szkoły. Szkoda tracić czas kiedy jest super pogoda i można jeszcze się poopalać. Cała nasz grupka spotyka się u Ro aby omówić kilka spraw i przy okazji dobrze się zabawić. Czasami zastanawiam się co by było gdyby Mark nie zabrał jej od matki. Teraz ma życie jak z bajki pomijając tą jędze Alice. Typowy plastik, nie wiem co widzi w niej ojczym Rose. Zazdroszczę jej tego słodkiego rodzeństwa Elizabeth ma 4 lata a Josh 7. Kocha ich tak jakby to było jej prawdziwe rodzeństwo.
-Zaraz powinie się pojawić chłopacy, El, Jo idźcie do siebie na razie dobrze. Jak będziecie mogli już tutaj przyjść to zawołam was albo ktoś po was przyjdzie. Weźcie sobie lody czy to mam chcecie ale nie za dużo i nie zapomnijcie o piciu.- powiedziała Marie
-Dobrze, zajmę się wszystkim siostra nie masz się czego bać rodzice będą dopiero późnym wieczorem.- odpowiedział Josh i zniknęli na schodach a w tym samym czasie ktoś zadzwonił do drzwi.
-No proszę kogo my tu mamy? Em wpuszczamy tych panów czy lepiej nie ryzykować bo wiesz rodziców nie ma.- powiedziała
-Możemy zaryzykować jak coś to zadzwoni się na policje.-wyznałam a cała 5 weszła do środka
-Chodźcie na ogród, wszystko już gotowe.- dodała Rose
Perspektywa Rosemarie:
Często zastanawiam się jakby to było gdybym nie zajmowała się tym co teraz. Gdzie bym była i czy w ogóle była. Jestem wdzięczna Mark'owi za to ile do mnie zrobił i robi nadal. Wie, że "pracuje" a po mimo tego nadal dostaje kieszonkowe i inne udogodnienia. Jest dla mnie jak ojciec którego nie miałam ponieważ mój biologiczny zginął w wypadku lecz co do tego mam pewne wątpliwości. Tata był świetnym kierowcą i nigdy nie pił kiedy prowadził. Sądzę, iż to było wszystko upozorowane i ktoś go zabił. Mark zastąpił mi ojca za co jestem mu wdzięczna ale nigdy nie dorówna mojemu, lecz się stara.
-Dobra a teraz przechodzimy do rzeczy. Od wczoraj szukam drugiego dostawcy ponieważ obecny nie wyrabia na produkcji koki. Ta dostawa była mniejsza o 3 kilo więc i nie każdy z naszych klientów dostanie taka porcje jak zawsze.-powiedział Lou
-U mnie kilku zrezygnowało z dostawy tym razem. Będzie z 0,5 kilo mniej -wyznałam-Em ma podobnie.
-Oky a jak u was?- zapytał Tommo
-U nas też tak odejdzie z kilogram towaru.-wyznał Hazz
-Zayn a u cb?
-Ja nie mam z czego odjąć. Cały towar jaki mam zawsze się rozchodzi.
-U mnie tak samo, brakuje nam kilograma a nie chce tego mieszać z czymś innym.
-Ale przecież dostaliśmy więcej hery wiec można ją sprzedać. Lou ja wiem, że teraz cienko mamy ale damy rade razem. Postaram się rozejrzeć za nowym dostawcą. Po dzwonie do moich odbiorców może oni znają kogoś kto mógłby nam dawać jakąś część działek.- powiedziałam
-Dobra to co najważniejsze mamy już załatwione.Więc możemy odpocząć przed jutrem.-dodał Boo Bear
-To idę po dzieciaki, bo kisza się w domu.-wyznałam i już wstawałam z leżaka ale Louis był szybszy i poszedł po nich. Ciesze się z tego, że polubił moje rodzeństwo tak jak one go.Alice nie toleruje go w przeciwieństwie do Marka który go bardzo uwielbia.
-Ziejn!!!-krzyknęła El i od razu do niego pobiegła. Na szczęście nie ma teraz Perrie bo zaraz by było, że ma się do niego nie zbliżać bo on jest jej i takie tam podobne teksty.Nie znoszę tej szmaty, jej miejsce jest w burdelu a nie tutaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz