sobota, 22 sierpnia 2015

Rozdział 5 "Cios w czuły punkt"

Uprzedza,że en rozdział zawiera wulgaryzmy lecz sytuacja tego wymaga.Czytasz to na własna odpowiedzialność.

***2 miesiące później,22.12.2014 r.,piątek***

Perspektywa Mark'a:

Louis zgodził się na połączenie naszych gangów a co za tym idzie musieliśmy połączyć nasze firmy ale tym nie było najmniejszego problemu.Przygotowania do świąt idą pełna para.Oczywiście nie obędzie się bez kłótni Ros z Alice. Czasami zastanawiam się po co to wszystko. Ostatnio podsłuchałem jak Marie ostrzegała moja żonę, aby miała się na baczności bo w każdej chwili może ujawnić coś co nie spodoba się mnie i może być koniec tej sielanki dla niej. Nie sądziłem, że kiedyś usłyszę coś takiego z jej ust.Wiem, iż jest ona nie typowa i nie da sobą pomiatać ale żeby zastraszać, tego się nie spodziewałem.

-Tato kupiłeś składniki na bananowca?-od progu usłyszałem najmłodszą córkę
-Tak skarbie mam wszystko,a co już nie możesz się doczekać? Gdzie Rosemarie?-zapytałem
-W kuchni robi lukier na babeczki a mama wyszła na zakupy świąteczne i kazała ci przekazać, że wróci dość późno bo umówiła się z jakąś przyjaciółka jeszcze.-wyznała Eliza i pobiegła do siostry
-Josh możesz mi pomóc, w aucie są jeszcze dwie torby, przynieś je bo nasze kucharki zaczną się denerwować.-dodałem i wchodząc do kuchni poczułem zapach moich ulubionych cynamonowych babeczek.
-No na reszcie ile można robić zakupy, jak tak będzie dalej to się nie wyrobie. Alice woli zakupu i spotkanie z przyjaciółkami, Jo gra na konsoli i jedyna chętna do pomocy to El. Chyba zamieszkam w tej kuchni i będę lecieć na samej kawie aby to wszystko ogarnąć.-oburzyła się Rose
-Oj skarbie już ci pomagam tylko przebiorę się i jestem do twojej dyspozycji razem z tym urwisem.-powiedziałem i pokazałem na syna.

***5 godzin później***

Na szczęście ciasta już skończone, sałatki i inne potrawy też.Na jutro zostało tylko upieczenie kaczki i drobne przygotowania. Al nadal nie wróciła ale to żadna nowość. Postanowiłem zrobić sobie przerwę od papierkowej roboty. Dzieciaki już dawno w łóżkach więc w domu jest grobowa cisza. Czasami zastanawiam się jakby to było gdybym nie poślubił matki Ro a potem Alice. Nie miałbym zgrai dzieci, nie miałbym o kogo dbać ani kim się opiekować, być może byłbym starym zgredem który byłby nie lubiany przez swoich pracowników.

-Rose?Dlaczego ty jeszcze nie śpisz,coś się stało?-zapytałem podchodząc do niej
-Zastanawiam się jakby to było gdyby tata żył, jak wyglądałoby moje życie i święta z nim.-wyznała
-Byłyby tak sama piękne jak te które są teraz. Bardzo was kochał i nie widział świata po za wami dwiema. Planowali nawet rodzeństwo dla ciebie ale niestety przez ten wypadek wszystko się popsuło. Miał kupić większy dom na obrzeżach miasta. Zaczynaliśmy rozkręcać firmę więc było nas stać na więcej rzeczy. Była najlepszym mężem, ojcem i przyjacielem. Nikt nie był tak oddany bliskim jak on.-opowiedziałem jej o ojcu i zobaczyłem,że miała łzy w oczach-Nie płacz, znajdę tego drania i zapłaci on za to co nam zrobił. Obiecuje to Tobie.-nagle zadzwonił telefon Rose
-Tak Hazz,co jest ,że dzwonisz o tej porze?...Co jak to,kiedy?...Zaraz będę tam.-powiedziała i się rozłączyła-Tato muszę jechać do bazy ktoś się nam włamał i była strzelanina,Liam i Lou są ranni.
-Jadę z tobą dla bezpieczeństwa.Ubieraj się a ja powiem Jo aby zaopiekował się małą.Weź kluczyki i zaczekaj w aucie.

Perspektywa Rosemarie:

Nie wiem jakim cudem włamali się do naszej siedziby.Jest zbyt dobrze strzeżona.Coś mi tu nie pasuje.To wszystko było zaplanowane.Ktoś musiał nas obserwować i wiedzieć kiedy jest zmiana ochrony i w jakich godzinach przesiadujemy.Tylko dlaczego o tej porze Lou tam był,co on robił tam?Liam to oky bo on dzisiaj miał dowodzić ale Lou,to jest w chuj podejrzane.Znajdę tych gnojków i ich zabije gołymi rękoma nie ma litość za takie coś nie u mnie.Postanowiłam zadzwonić do loczka i dowiedzieć się więcej.
-Harry co się dokładnie wydarzyło.Opowiedz mi to i co tam robił Louis?-zapytałam  w tym czasie pojawił się tata w aucie-Zaczekaj dam na głośnik bo tata jest ze mną.
-Akurat jak to pod koniec miesiąca liczymy utarg i coś nam się nie zgadzało więc Li zadzwonił bo Louis'a aby wytłumaczyć to więc on przyjechał i zaczęliśmy wszystko powoli układać w całość.Któryś z naszych podwładnych ukradł 5 tysięcy z tygodniowego utargu.Na szczęście już się tym zajęliśmy i hajs odzyskany.Kiedy chowaliśmy wszystko do sejfu u słyszeliśmy strzały więc Louis kazał mi schować wszystko i zabezpieczyć a on i Liam poszli zobaczyć co się dzieje.Później dołączyłem do nich.Była to grupka 6/7 osób mieli dobry sprzęt więc my z podręczna bronią mieliśmy małe szanse.Zabiliśmy 3 a pozostali uciekli.Kiedy się pojawiłem to oni już byli postrzeleni.Tommo oberwał w ramię a Daddy w nogę.Wyjdę z tego tak powiedział lekarz.Jestem z nimi w szpitalu i maja się dobrze.Ty jedz do bazy tam jest już Zayn z Niall'em.Uważaj na brata Em bo dzisiaj miał warte.Jemu nic nie jest jak coś.Kończę bo lekarz przyszedł.-powiedział i się rozłączył.
-Kurwa zabije tych gnojków,nikt nie ma prawa krzywdzić moich bliskich.Dorwę ich.-nerwy roznosiły mnie i nie mogłam się uspokoić
-Spokojnie rozwiążemy to,pomogę ci.-odparł tata i resztę drogi minęła nam w ciszy

***10 minut później***

Kiedy zobaczyłam jak to wygląda i gdybym nie wiedział co tu się stało to pomyślałabym,że przeszła tedy trąba powietrzna.Zaczęłam szukać wzrokiem jakiejś znanej twarzy ale nic nie zauważyłam.Czyli są na dole.Udałam się tam najszybciej jak tylko mogłam
-Jaki idiota dopuścił do tego!-wrzasnęłam wchodząc do pomieszczenia
-Spokojnie własnie przeglądamy monitoring.Zaszli nas od tyłu a w tym czasie była tam zmiana ochrony więc wykorzystali to i w tym czasie przedostali się na teren posesji.-wytłumaczył mi Zayn
-Mówiłam,że ten sposób nie jest doby a nikt mnie nie słuchał to teraz macie.Nie powinni schodzić z postarunku na zmianę.Macie teraz tego skutki.-byłam tak wściekła,że nie panowałam nad sobą.Niall podchodząc do mnie prawie oberwała ale w czas złapał moja dłoń
-Usiądź i się uspokój,Sophia też już tutaj jedzie.Wszystko będzie dobrze.Nie ucierpieli na szczęście poważnie a to najważniejsze.Najprawdopodobniej jeszcze dzisiaj wyjdą.-wyznał i posadził mnie na fotelu
-Pokażcie mi ten monitoring postaram się wam pomóc.-nagle zadzwonił telefon taty-Mark Williams,Słucham?...Nie krzycz Al.Musiałem załatwić coś w pracy.Wrócę jak najszybciej....Pojechała ze mną ponieważ zaczynam ja wprowadzać w sprawy firmy i nie denerwuj się tak.Zadzwonię później bo teraz nie mogę rozmawiać.-powiedział i rozłączyłem się.
Obejrzeliśmy całe nagranie z kilka naście razy.W między czasie przyjechała Sophia i dzwonił Hazz,że za jakiś czas będzie z chłopakami w bazie.


Perspektywa Liam'a:

Nigdy nie poczułem takiego bólu jak w czasie postrzelenia.Chciałam pomóc Louis'owi bo został trafiony w momencie kiedy strzelał do jednego z napastników.Nie ukrywam ma dobrego cele,kazałem mnie osłaniać ale nie zdążyłem przebiec do niego i mnie trafili.Chwile później pojawił się Harry z bratem Emmy.Załatwili oni jeszcze dwóch gości a reszta uciekła.Loczek od razu zawiózł nas do szpitala.Lou oberwał w bark a mi kula ominęła kość i przeszła na wylot.Na szczęście obyło się bez operacji i mogliśmy szybko wyjść.Trzeba uporządkować wszystkie sprawy i wyjaśnić to co się stało,Mam dziwne przeczucie,że nie obędzie się bez ofiar.
-Sophia jest załamana a Roze jest tak wściekła,że jakby mogła to zabiłaby wszystko co się rusza.Nie wiem gdzie znalazłeś ja Louis ale takiej dziewczyny nigdy nie widziałem i nie znałem.-powiedział Harry kiedy jechaliśmy do willi
-Nie sądziłem,że może być aż tak wkurzona i zdeterminowana.-odpowiedział BooBear
-Mam nadzieje,że nie ucierpiał nikt z naszych i,że już posprzątali większość.- wyznałem
Czuje,że czekają nas pracowite święta.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Moja głowa buzuje od pomysłów jak nigdy.Jestem w szoku,ze pisze coś takiego i w takiej ilości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz