***2 miesiące później,20.02.2015 r.,piątek***
Perspektywa Mark'a:
Co do włamania to mam pewne przeczucia kto to był. Nie ukrywam, że w sprawie wypadku mojego przyjaciela też mamy postępy. Musze przyznać, iż Louis jest świetnym biznesmenem. Dowiedziałem się także o nielegalnych bitwach tanecznym organizowanych przez Rose. Dziewczyna ma talent i dobrze zna się na rzeczy. Nie będę ukrywać, że po tym włamaniu moje małżeństwo przechodzi kryzys ale nie przeszkadza mi to szczególnie. Mam czas na dzieci i firmę. Ostatnio rozglądam się za małym budynkiem w którym Ro będzie mogła otworzyć swoja szkołę tańca o której tak marzy. Razem z Lou chcemy zrobić jej mały prezent na 19nastke.
-Tato mamy trop o którym mówiłeś. Namierzyliśmy ich. Mają swoja siedzibę w wschodniej części Doncaster.-poinformowała mnie Marie wchodząc do mojego biura
-Oky to ja powiem kilku swoim ludziom aby pojechali tam i rozeznali się w terenie, podaj mi ten adres.-odpowiedziałem i wykręciłem numer do jednego z moich ochroniarzy. Złoże im wizytę za jakiś czas i wtedy się rozmówimy. -Jak tam dzieciaki?
-Wykąpane i położone spać rzecz jasna. Ja idę do Louis'a na noc,wrócę jutro tak około 12, bo obiecałam Elizabeth, że pójdziemy na małe zakupy po zabawki i prezent dla jej koleżanki. Ja uciekam, pa.-powiedziała i dała causa w policzek
-Tylko mi tak grzecznie jak coś to pamiętaj jeden telefon i jestem.-powiedziałem
-Dobrze, pa.-powiedziała a chwile później słyszałam zamykające się drzwi.
Cisza spokój w domu, jak zawsze Alice poszła do swojej przyjaciółki na babski wieczór i wróci jutro. Oczywiście Rosemarie musiała wtrącić swoje 3 grosze kiedy Al wychodziła i nie obyło się bez małej kłótni. Przyzwyczaiłem się do tego. Korzystając z tego, że mam czas wolny przebrałem się w dresy i postanowiłem trochę poćwiczyć. Dawno tego nie robiłem, trudno się dziwić kiedy latałem po między pracą, domem, gangiem a po drodze trzeba było rozwiązywać konflikty zająć się dziećmi i wieloma innymi sprawami. Gdyby nie było Rose to nie wiem czy dałbym sobie radę z tym wszystkim.
Perspektywa Emmy:
Louis musiał zabrać mi Ro kiedy miałyśmy zamiar iść na jakąś imprezę i porządnie za szaleć. Niall i reszta chłopaków też nie jest ucieszona ponieważ chcieli sobie zrobić męski wieczór. Chociaż z jednej strony to lepiej, że nasze plany się pokrzyżowały, przynajmniej spędzie więcej czasy z Niallerem. Brakuje mi tego i to bardzo.
-Nie dość, że cały dom wolny to jeszcze wspólny wieczór. Tak mogę mieć zawsze.-powiedział Niall i zaśmiał się złowieszczo
-Nie wyobrażaj sobie za wiele ty mój bad boy'u.-powiedziałam i pocałowałam go a on odwzajemnił i zaczął pogłębiać pocałunek. W końcu oderwaliśmy się od siebie ponieważ zabrakło nam tlenu.
-Dlaczego ty z każdym pocałunkiem jesteś coraz słodsza?-zapytała a ja tylko poruszyłam na znak, że nie wiem.
Cały wieczór spędziliśmy na kanapie oglądając filmy, rzucając się popcornem i poduszkami, skradając sobie pocałunki. Jednym słowem byliśmy jak zakochana para która nie ma żadnych problemów a ich życie jest jak z bajki. Niestety to tylko pozory. Czasami zastanawiam się jakby to wyglądało gdyby nie było tego gangu, czy byśmy się poznali i byli razem? Może to jakieś przeznaczenie? Tego nie wiemy i się nie dowiemy. Jestem też ciekawa jak to będzie w przyszłości co się z nami stanie, co będziemy robić, czy będziemy mieli rodziny i dzieci czy będziemy nadal utrzymywać kontakt. Mam tyle pytań i na żadne nie znam odpowiedzi i nie uzyskam a bardzo bym chciała. Nawet nie wiem kiedy usnęłam wtulona w Niall'a.
Perspektywa Alice:
Nie sądziłam, że mój mąż może być taki tępy i dać się wykorzystywać. Niby szef gangu a taki pusty. Nawet nic nie podejrzewa a ja mam z tego korzyści. Nie ważne, że sama dobrze stoję finansowo ale po co mam marnować te pieniądze skoro mogę brać od niego. Mam tyle asów w rękawie i w każdej chwili mogę go zrujnować a on nawet o tym nie będzie wiedzieć. Jest nie świadomy, że jego największy wróg to żona. Moim zagrożeniem jest ta wredna szmatowata małolata która myśli, że jest lepsza i może wszystko. Jest tak samo pusta i ździrowata jak jej matka i tak samo sentymentalna jak jej pożal się boże ojciec. Widać, że jabłko pada nie daleko jabłoni. Ona wie za wiele o mnie i o tym czym się zajmuje. Nie ukrywam, iż od początku jej nie znoszę, jedyny pożytek mam z niej taki, że zajmuje się dzieciakami. Musze się pozbyć zgrai tych małolatów a kiedy Mark będzie załamany tym co się stało wykończę i jego. Już nie długo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz