sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział 15

***1 Września rozpoczęcie roku szkolnego ***

Narracja trzecioosobowa:

Kiedy weszły do szkoły wszystkie oczy skierowane były na nie. Były w centrum uwagi. Gdy doszły do sali gimnastycznej spotkały się z dwoma przyjaciółkami-Zuzą i Natalią. Porozmawiały chwilę i weszły na salę a po apelu udały się do swoich klas. Niestety Marta z Patrycją są razem w innej klasie Agata jest z Zuzką i Natką. Natomiast Emila jest rok młodsza. Po wszystkim szybko wyszły ze szkoły by nie słuchać jak o nich gadają.

Perspektywa Zuzy:

Kiedy czekałyśmy na dziewczyny co jakiś czas ktoś podchodził i dopytywał czy to prawda, że Aga, Marta, Patka i Emila są z którymś z 1D. Nas to już denerwowało a co dopiero dziewczyny mają o tym powiedzieć.Nawet nasz wychowawca się o to pytał. Koszmar.
***Następny dzień***
Jak to rano bywa każdy jest jeszcze zaspany ale Agata wyglądała jak trupy.
-Co ci jest?
-Nic.
-Przecież widzę jak wyglądasz. Ile spałaś?
-Usnęłam o 3.
-A o 6 wstałaś tak?
-O 7 i proszę cię nie rób mi wykładów na temat tego, że powinnam wcześniej pójść spać bo położyłam się o 22.Jak coś jeszcze masz do powiedzenia to szybko bo chce się przebrac na wf.
-Nie nic. Chodźmy.
Na wf jakoś ćwiczyła ale ledwo aż w pewnym momencie... zemdlała. Nauczycielka od razu kazała mi pobiec po pielęgniarke. Po wszystkim przyznała się, że w domu nie zjadła śniadania itp.

***3 miesiące później, grudzień***

Perspektywa Agaty:

Zima, zima i jeszcze raz zima. Święta zapasem koniec semestru itd. Niestety w tym roku ciocia z wujkiem nie przylatują. No trudno ale rozmawiałam z Niall'em, że są w trasie i nie wiedzą czy zdążą na święta wrócić. Chcieli abyśmy na sylwestra do nich przyleciały ale nie opłaca się. Ja siedze akurat na sali treningowej i czekam na moją grupę bo się przebiera.

-Dobra dziewczyny to na początek mała rozgrzewka. Na przekątną i zaczynamy. -podeszłam do wierzy by włączyć muzykę.Jest to piosenka Andre Black Willamsa- When You Come Home.
-Proszę pani to od czego zaczynamy? -zapytała jedna z moich uczennic
-Na początek arabesca i szase.

-Na koniec rozgrzewki gwiazdy i przechodzimy do układu.-w tym momencie usłyszałam "Story of my life" czyli mój dzwonek.-Dziewczynki zaczekajcie tylko odbiorę telefon.

-Tak słucham?
-No hej skarbie dzwonie ci powiedzieć, że ładnie tańczysz i masz świetną grupę.-usłyszałam w słuchawce głos Louisa
-Co ty kombinujesz i z kąt to wierz?
-Obróć się to zobaczysz. -i tak zrobiłam i zobaczyłam go we własnej osobie od razu pobiegłam do niego a dziewczynki zaczęły piszczeć jal go zobaczyły.
-Co ty tutaj robisz? Gdzie masz reszte?
-Wracaliśmy do Londynu i przyjechaliśmy do was. A reszta jest u swoich. Liam zaraz tu przyjdzie.
-Wy to macie pomysły a teraz choć bo muszę dokończyć zajęcia.Dziewczyny dokończyć rozgrzewkę i ustawiać się do układu raz dwa.
-Zaczekaj Liam dzwoni. Co jest stary?Zaraz po ciebie wyjdę oky czekaj tam.-powiedział i poszedł po niego.
-Oky więc ustawcie się a ja już puszczam muzykę-tym razem była to piosenka do której sama tańczyłam kilka lat temu. W tym momencie na sale weszli Lou i Liam a dziewczyny zaczęły jeszcze głośniej piszczeć. -Spokojnie jak ładnie zatańczycie to po prosęe ich aby coś dla nas zaśpiewali. Oky?
-Dobrze!!!-odpowiedziały a raczej krzyknęły równo.Po zatańczeniu tak jak obiecałam chłopaki zaśpiewali i jeszcze dali autografy dziewczyną.

-To co skarbie wracamy? -zapytał Lou
-No tak. A jak tam święta spędzacie?
-W Londynie SPĘDZAMY. -odpowiedział Liam
-Jak to?
-No normalnie w tym roku święta są u nas.-dodał Lou

Perspektywa Marty:

Musze wkuwać do popraw niestety. Ślęcząc tak usłyszałam dzwonek do drzwi ale mama powiedziała, że otworzy. Po jakimś czasie ktoś zapukał do mnie do pokoju myślałam,że to tata albo siostra.
-Proszę. -powiedziałam i drzwi się otworzyły.Chwile później ktoś zakrył mi oczy więc ja odruchowo za nie złapałam ale wcześniej poczułam perfumy Zayna. Trochę się zdziwiłam ale to był na prawdę on. Od razu go przytuliłam.
-Co ty tu robisz?
-Przyjechałem do ciebie bo się stęskniłem. Mam dla ciebie niespodziankę.
-Jaką?
-Święta spędzacie w Londynie u nas.
-Ale przecież...-nie dane było mi dokończyć
-Tak wiem, że nie obchodzę tych samych świąt co ty ale mogę na nich być.
-Kocham Cię Zayn.
-Ale ja ciebie mocniej.-rozmawialiśmy tak jakiś czas aż w końcu pojechaliśmy do Agaty przywitać się z resztą.Gdy dojechaliśmy na miejsce i przywitałam się ze wszystkimi nie mogłam w to uwierzyć. Chłopaki powiedzieli, że 20 mamy lot do Londynu na święta i do to jeszcze jakimś najlepszy samolotem. Szok ale zaskoczenie było wielkie jak powiedzieli ze będziemy lecieć z nimi bo oni zatrzymali się na ten czas w hotelu. Więc z dziewczynami wpadłyśmy na pomysł aby zatrzymali się u każdej z nas po jednym a u Guci zostanie jeszcze Liam. Na szczęście się zgodzili i zaraz zadzwonili do Poula aby ich wymeldował z hotelu i ich rzeczy przywiuzł pod wskazany adres.

***Dzień lotu***

Perspektywa Harr'ego:

Znowu spędze trochę czasu z moją kochaną Emi. Właśnie jedziemy po dziewczyny a ich rodzice dojadą później.Za 2 godziny lot.

***w samolocie***

-Dziewczyny co robimy? -zapytał Louis
-Ja tam słucham muzyki i czytam więc zajęcie mam.-odpowiedziała Agata
-Skarbie no nie możesz z nami pogadać? -dopytywał
-O czym chcesz gadać? O tym, że przez cały rok miałam przesrane w szkole z Twojego powodu? -odpowiedziała a reakcja Lou była naprawdę dobra
-Że co proszę i mi nic o rym nie powiedziałaś?
-Nie chciałam ci psuć trasy.
-Musimy porozmawiać. Chodź.

-Co się stało wy wiecie nie?-zapytałem dziewczyn
-Wiemy i miałyśmy podobnie ale nam nie grozili, że nas zabiją. -powiedziała Emila
-Pati powiedz więcej to ważne boję się o nią. -poprosił Niall
-Po powrocie kiedy poszłyśmy do szkoły wiedziały ,że będziemy na językach bo miałyśmy wiadomość iż w polskich gazetach już o nas piszą. Na początku nie było tak źle ale jakieś 5 miesięcy po rozpoczęciu roku zaczęła dostawać pogrurzki. Załamała się trochę ale nie bój się Niall nic głupiego sobie nie zrobiła (mam nadzieje).-dodała cicho Patka
-Dobra a wiesz może jakie to groźby?-zapytałem
-Jedna dotyczyła tego, że jak się nie odwali od Lou i nie zerwie z wami kontaktu to po prostu zginie.
-Zaczynam się o nią bać ona nie jest taka mocna już.-dodał Niall. Gadaliśmy jeszcze jakiś czas póki nie wrócili.

Perspektywa Louisa:

-Jakie to były groźby?Powiedz mi proszę.
-Groźby jak groźby czego mogą dotyczy.-powiedziała
-Powiedz chce wiedzieć to od ciebie a nie się domyślać.
-Wystarczy, że się usunę i będzie dobrze.
-Jeśli dobrze rozumiem dostałaś groźby mówiące o tym ,że jak mnie nie zostawisz to zginiesz?
-Tak. -powiedziała wypuszczając powietrze.
-Skarbie czemu nie powiedziałaś?
-Bałam się i nie chciałam ci psuć trasy.-powiedziała i się rozpłakała
-Dal mnie liczysz się ty. Pamiętaj kocham cię i nic tego nie zmieni.Mam jeszcze małą prośbę.Pokaż mi ręce.
-Po co nic nie ma.
-A po to bo nosisz bandankę i bransoletke a rzadko tak robisz. Skoro nic nie ma to tym bardziej możesz pokazać. -ściągnęła bransoletke i zobaczyłem 2 szramy a pod bandanką miała 4.
-Przepraszam.-powiedziała i się rozpłakała jeszcze bardziej.
-Obiecałeś mi przecież.Aga. -powiedziałem i ją przytuliłem
-Nieee mówww Niallll'ooooowiii.Proszę
-Dobrze ale po powrocie wyrzucasz wszystkie żyletki i ja tego dopilnuje.
-Dziękuję. Obiecuje. -powiedziała i wróciliśmy do zgrai. Ona na prawdę sama nie da rady jeśli jej nikt nie pomoże a jej mama zajmuje się tatą a ona jest sama z tym wszystkim. Gwarantuje, że jak skończy studia zabieram ją do siebie.Nie chce jej stracić.

Perspektywa Nialla:

Byłem w szoku jak Patrycja powiedziała, że im grożono. Mam nadzieję iż Agata sobie nic nie zrobiła. Najwyżej spytam się Lou dla pewności.
-To co robimy bo nudno?-zapytałem
-I tak za godzinę lądujemy więc co ty chcesz robić?-powiedział Zayn
-Opłaca bo to jeszcze godzina.
-Nie opłaca się. -dodał Zayn
-Nie kłóćcie się.-powiedziała Patrycja

***lotnisko***

-I do domu w końcu.
-Ty im lepiej powiedz co zrobiliśmy.-odparł Liam
-Ale niby co.
-A co odwaliłeś przed trasą ,co?
-A, że remont oto ci chodzi?
-Tak oto ciołku.

***23 grudnia ***


Perspektywa Patrycji :

Chłopaki pojechali po choinkę a my z dziewczynami rządzimy w kuchni. Na wieczór mają przyjechać rodziny naszych chłopców(jak to dziwnie brzmi "naszych"). Oczywiście Niall musiał sprawdzić czy to co gotujemy jest dobrze i z samego rana wparował do kuchni myślałam, że go ukatrupię normalnie za to. Ja robię ciasta a dziewczyny inne potrawy i sprzątają dom.

***2 godziny później***

-Jesteśmy już.-krzyknęli wchodząc do domu-Gdzie postawić to drzewo?
-W salonie a gdzie ty chciałeś.-powiedział Aga
-Co macie dobrego do jedzenia?-zapytała Niall i wparował do kuchni
-Wypie*****ć mi z tond i to już. Rano tu byłeś i wystarczy jak chcesz coś jeść to do lodówki a nie mi tu.-krzyknęłam na niego
-Nie denerwuj się tak skarbie.
-Wyjdź bo nie mam dobrego humoru teraz jak nie chcesz czymś zarobić to się z tond usuń i to raz.
-Oj już idę.-powiedział i tak zrobił
-No i tak ma być jego trzyma się krótko.-odparła Agata
Pod wieczór zabraliśmy się za ubieranie choinki. nie obyło się bez głupich wygłupów itp. rzeczy. Kilka bombek zakończyło dzisiaj swój żywot. Choinka jest cudna.


Po wszystkim byłam tak padnięta jak reszta więc poszłam spać a była chyba 3 w nocy albo już nad ranem.sama nie wiem.

Sorry za błędy i wiem ,że rozdział nie jest zbyt ciekawy ale pisałam go od 2 tygodni i jakoś musiałam go zakończyć i wyszło jak wyszło. Jeszcze raz sorry.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz